Pobudka, śniadanie, krótka rozgrzewka a potem 51 km biegiem z Lęborka do Słupska. Tak wyglądał ostatni miesiąc kaprala Roberta Kujawskiego z 1 Lęborskiego Batalionu Zmechanizowanego. Kilka razy 51 km "wybiegał" wokół Lęborka, bo chcieli mu towarzyszyć mieszkańcy. Robert Kujawski zaliczył łącznie 1530 km w miesiąc. Blisko 180 godzin w biegu. To tyle co cały etat w pracy. Na ostatnim odcinku towarzyszył Dariusz Gabrynowicz, Piotr Okrój oraz niepełnosprawny maratończyk Zbigniew Stefaniak.
Takie wyzwanie to dla Roberta Kujawskiego nie pierwszyzna. Ma za sobą m.in. pokonanych 30 maratonów w październiku 2022, 1200-kilometrowy marsz wzdłuż Wisły i rajd rowerem dookoła Polski.
-Nie da się do tego przygotować z dnia na dzień czy z miesiąca na miesiąc
- mówi Robert Kujawski.
- Od ośmiu lat regularnie biegam po 300,400 km w miesiącu, więc można powiedzieć, że człowiek może coś takiego zrobić z marszu. Na początku takiego wyzwania przez kilka dni się cierpi, myśli się "Boże, to dopiero 50 km a mam do pokonania 1500" ale później człowiek się przyzwyczaja i jest dobrze.
Mały żołnierz o wielkim sercu
Dariusz Gabrynowicz, zawodnik w armwreslingu, ostatni etap pokonał razem z Robertem Kujawskim. Potężnymi rękoma napędzał wózek inwalidzki, Kujawski biegł obok niego.
- Ja się trochę zmęczyłem, on prawe nic
- dziwi się Dariusz Gabrynowicz
. - To mały żołnierz o bardzo wielkim sercu. Potrafi podzielić się tym sercem z kimś innym.
Ten ostatni etap pokonali wspólnie, ale mentalnie byli razem cały czas. Kiedy Robert Kujawski biegł, Dariusz Gabrynowicz intensywnie ćwiczył. Jego ręce przerzucały tony "żelastwa", po 50 kg w seriach. Tę codzienną walkę ze sobą oddaje tatuaż prawym bicepsie: dwa lwy i dłonie splecione w pojedynku "na rękę"
. - Jestem z Lęborka, w herbie miasta jest lew, stąd taki motyw
- tłumaczy.
- Lęborskie lwy walczą ze sobą.
Tak jak Dariusz Gabrynowicz walczy ze swoimi ograniczeniami i tak jak lew, pokonuje je. Urodził się z porażeniem mózgowym, które odebrało mu władzę w nogach. Jego mięśnie dosłownie znikały. Wspomina, że nie miał siły w rękach, żeby wcisnąć przycisk "start" w popularnym kiedyś magnetofonie "Kasprzak". Dziś poruszający się na wózku, niepełnosprawny sportowiec jest mistrzem, wicemistrzem Europy oraz wielokrotnym mistrzem Polski w siłowaniu się na rękę i stawia sobie nowe wyzwania. Teraz chce być najlepszy na świecie i zapragnął udowodnić to w Malezji. Brakowało na wyjazd, ale znalazł się sposób. Robert Kujawski ma silne nogi, Gabrynowicz ręce. Postanowili połączyć siły i udało się. -Trenuję intensywnie od 20 lat codziennie razem z sobotami i niedzielami- mówi Dariusz Gabrynowicz. - Podnoszę po 50 kg w seriach, to taki sport. Robert biega i chciałbym mieć jego oddech - śmieje się i dodaje, że teraz przed nim zawody Pucharu Świata na Słowacji a potem Mistrzostwa Świata w Malezji. - Już przyszedł e-mail, że bilety do Malezji są zarezerwowane.
Nogi Kujawskiego, ręce Garbynowicza i głowa Biangi
Doprowadziły do tego nie tylko silne ręce Dariusza Gabrynowicza i nogi Roberta Kujawskiego ale też głowa Patryka Biangi, który wpadł na pomysł zbiórki dla sportowca z niepełnosprawnością. Zebrano 8380 złotych, bilet do Malezji kosztuje ok. 8 tys. zł.
- To już trzeci challenge, który robimy razem z Robertem Kujawskim. Jestem dumny i szczęśliwy, że ukończył go w zdrowiu i zrealizował cel, który sobie postawił, co buduje jego wiarygodność w kolejnych edycjach
- mówi Patryk Bianga, radny powiatu i prezes lęborskiego oddziału PCK.
- W takich sytuacjach często trudnością jest określenie właściwego celu zbiórki. Zbiórka musi mieć odpowiedni przekaz i zadbałem o to po konsultacji z Robertem. Cel, który wybraliśmy uważałem za realny i osiągalny. Mogliśmy znowu pomóc osobie z powiatu lęborskiego. Chodzi o pokazanie wielu aspektów: to jak sportowiec pełnosprawny wspiera niepełnosprawnego, poznanie barier sportowców niepełnosprawnych. To przybliżyło mi też, jako samorządowcowi, problemy osób niepełnosprawnych.
W macierzystej jednostce wojskowej na Roberta Kujawskiego i Dariusza Gabrynowicza czekali dowódcy lęborskiego batalionu. Dla sportowców przygotowano puchary i medale. . - Każdego dowódcę duma rozpiera, kiedy ma takich żołnierz, którzy raz że mają motywację, tą motywacją dzielą się z innymi. Jako żołnierze jesteśmy po to, żeby bronić granic, ale też żeby pomagać i wspierać tych, którzy tej pomocy potrzebują- mówi gen. bryg. Roman Kopka, dowódca 7 BOW.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?