Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Protest na ulicy Kossaka zaprowadził ją do sądu

Robert Gębuś
Skazującym wyrokiem sądu i stuzłotową grzywną zakończył się dla Katarzyny Czai protest mieszkańców, którzy w lipcu br. domagali się generalnego remontu ulicy Kossaka w Lęborku, dziurawej jak szwajcarski ser .

Lipcowy protest na ulicy Kossaka, podczas którego Katarzyna Czaja wraz z kilkudziesięcioma osobami przez godzinę chodziła po pasach z transparentami i hasłami w rękach, zaprowadził ją na sądową salę. Tam kobieta została ukarana za to, że jako współorganizator protestu zbyt późno poinformowała o zgromadzeniu policję i Urząd Miasta.

Czytaj również:ważą się losy ulicy Kossaka

W konsekwencji protest został uznany za nielegalny. - Katarzynę Czaję uznano za winną spowodowania zgromadzenia w postaci protestu grupy około 40 osób bez wymaganego zezwolenia - informuje Anna Obierak, wiceprezes Sądu Rejonowego w Lęborku.

Czytaj również:Powstanie lewoskręt przy Kossaka

Kobieta nie pogodziła się z decyzja sądu i napisała odwołanie- Nie byłam organizatorką protestu - twierdzi Katarzyna Czaja. - Mam wrażenie, że to groźba, żebyśmy więcej już podobnych protestów nie organizowali.

Czytaj również:Protest na ulicy Kossaka

- To takie pogrożenie palcem. "Jeszcze raz, to zobaczycie..." - wtóruje jej Jolanta Tryba, świadek zdarzenia.
Magistrat zaprzecza, że zawiadomił policję, jednak przyznaje że informacja o proteście została złożona za późno. - Nie powiadamialiśmy policji - mówi Alicja Zajączkowska, wiceburmistrz Lęborka. - Nie mogliśmy jednak podjąć żadnej decyzji, bo wniosek był złożony za późno i był niekompletny.
Katarzyna Czaja ma trudną sytuację materialną. Mąż po wypadku jeździ na wózku. Kobieta zapewnia jednak, że nie chodzi jej o pieniądze, ale przede wszystkim o fakt uznania jej za winną. - Nie zrobiłam nic złego - tłumaczy.
Na jej niekorzyść świadczy to, że właśnie jej nazwisko widnieje na powiadomieniu o proteście. Występuje tam w imieniu mieszkańców ulicy Kossaka. Czaja tłumaczy, że ktoś napisał pismo i poprosił ją tylko o doręczenie do urzędu i na policję. Według przepisów, na biurka urzędników trafiło ono o dwa dni za późno. Powinni je otrzymać na trzy dni przed protestem, a otrzymali dzień wcześniej . Kobieta twierdzi, że policja, która była na miejscu i organizowała objazdy, nie wspomniała o tym, że protest jest nielegalny.
- W związku z ustaleniami, jakie poczyniono podczas trwania zgromadzenia, wobec wymienionej osoby skierowano wniosek o ukaranie do sądu - informuje Daniel Pańczyszyn, rzecznik prasowy lęborskiej policji.
W proteście brali udział radni miejscy, Zbigniew Rudyk i Maciej Szreder. Zdaniem Rudyka, o żadnym zgromadzeniu nie może być mowy.
- To był spontaniczny zryw- tłumaczy Maciej Szreder, radny miejski. - Nie było jednoznacznie powiedziane, że zrobimy to 14 lipca. To nie była manifestacja czy demonstracja czy zgromadzenie. Po prostu przez godzinę chodziliśmy po pasach i co 3 minuty przepuszczaliśmy samochody.
- To nie była blokada, a tylko utrudnienie w ruchu - dodaje Zbigniew Rudyk. - Została utrzymana przepustowość ulicy. Chodziliśmy po pasach, co trzy minuty przepuszczając samochody. Skoro panią Czaję uznano za współorganizatorkę, to dlaczego nie ukarano innych organizatorów? - dopytuje i zapowiada dalsze protesty, jeśli droga nie zostanie naprawiona. - Zablokujemy rondo "Solidarności".

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Bydgoska policja pokazała filmy z wypadków z tramwajami i autobusami

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na lebork.naszemiasto.pl Nasze Miasto