Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Poznajcie historię wojownika, który mieszka w Belfaście, a walczy dla Lęborka

Marcin Kapela
Marcin Kapela
Materiały czytelnika
W sobotę ok. godz. 21-22 polskiego czasu lęborczanin na emigracji Maciej Gierszewski stanie przed życiową szansą. W angielskim Newcastle podczas gali prestiżowej organizacji Bellator 215 stoczy swoją ósmą walkę, w której za rywala będzie miał młodego zawodnika gospodarzy Justina Burlinsona (3-0). Walka będzie streamowana przez Bellator MMA. Na trybunach będzie miał wsparcie od innych lęborczan. Zapowiada, że wróci jeszcze kiedyś do rodzinnego miasta, żeby wychować swoich następców. Tymczasem trzymajmy jutro kciuki!

9 lutego w angielskim Newcastle 32-letni Maciej Gierszewski wejdzie do oktagonu, żeby stoczyć pojedynek dla drugiej co do wielkości na świecie organizacji, amerykańskiego Bellator MMA. Liczy, że pokonanie zawodnika z Anglii Justina Burlinsona w ramach Bellator 215 w kategorii półśredniej otworzy mu drogę do dużej kariery. Na taką walkę pochodzący z Lęborka Gierszewski czekał od dawna. W Anglii jest od czwartku.

- Duże wyzwanie przede mną, ale lubię wyzwania

- mówi przed walką życia Magic Man.

- Staram nastawiać się na wszystko, wiadomo, że bardzo chcę wygrać, ale to jest tak nieprzewidywalny sport, że wszystko może się zdarzyć. Cel to dać dobrą walkę, pokazać się z jak najlepszej strony. Forma jest, waga prawie zrobiona, pozytywne nastawienie na miejscu. Teraz tylko wyjść i zrobić swoje.

Magic Man wygrał do tej pory 4 z 7 zawodowych walk. W 2018 r. walczył trzykrotnie - na BAMMA 35 znokautował Karla Mc Callinga, na CW 32 odklepał w starciu z Ianem Coughlanem, a w listopadzie na CW 33 znokautował Mickaela Buchera. Jego rywal zawodową karierę rozpoczął w 2017 r. i do tej pory stoczył trzy wygrane pojedynki.

- Myślę, że ta walka może otworzyć mi drzwi do wymarzonej kariery na którą tak ciężko pracuję od wielu lat

- ma nadzieję Gierszewski.

- Mój przeciwnik to młody zawodnik z Angli, który może poszczycić się brązowym pasem w brazylijskim ju jitsu (BJJ) i mistrzowskim pasem angielskiej federacji w K1.

W Lęborku zaczynał od piłki
Urodzony w 1986 r. w Lęborku, tu się wychował. Z podwórkowego boiska trafił do Lwa Lębork pod skrzydła trenera Andrzeja Kaufmanna, a potem za nim podążył do Pogoni Lębork. W gimnazjum zamienił piłkę na trening sportów walki u Bartosza Kowalczuka.

- Do dziś miło to wspominam. Przygoda ta trwała około półtora roku i skończyła się na rzecz nowej zajawki, jaką było podnoszenie ciężarów. Przygodę z siłownią rozpocząłem, jak to chłopak w tamtych czasach, w piwnicznej kuźni, którą mi i mojemu bratu zrobił tata, organizując ławeczkę i ciężarki. Trwało to kilka ładnych lat, do momentu, kiedy pierwszy raz postawiłem nogę na macie.

To było już w Belfaście, bo w 2008 r. wyjechał do Irlandii Północnej.

- Zagranicę postanowiłem wyjechać w 2008 roku, z założeniem wyjazdu na kilka miesięcy, skończyło się jak skończyło. Przebywam w Północnej Irlandii po dziś dzień. Jestem szczęśliwym ojcem dwójki dzieci. Pamiętam jak dziś, jako dość postawny chłopak, bo ważyłem wtedy około 90 kg, trenowałem w parze ze szczupłym chłopakiem, już trochę doświadczonym, który już po kilku minutach zmusił mnie do odklepania, zakładając mi dźwignię na rękę, nogę czy też dusząc. Stwierdziłem wtedy, że jest to bardzo fajny, techniczny sport i chciałbym się w to zagłębić. Pokazało mi to również, że siła i wielkość to nie wszystko.

Debiutancką walkę stoczył na początku 2010 r.

- Ring na środku baru i walka przy pijącym i skandującym tłumie. Była to pierwsza z takich imprez w kraju

- wspomina Magic Man.

- Pierwsza swoją amatorską walkę wygrałem przez jednogłośną decyzję. We wrześniu tego samego roku przyszła na świat moja córeczka Amelia i na jakiś czas musiałem ograniczyć treningi. Do treningu na pełnych obrotach wróciłem w 2012 roku i po 6 miesiącach stoczyłem swój kolejny amatorski pojedynek, który przegrałem w ostatnich sekundach ostatniej rundy przez techniczny nokaut, na gali Clan Wars. Największej organizacji w Północnej Irlandii i tutaj tez stoczyłem moje wszystkie amatorskie walki. Amatorską karierę zakończyłem z wynikiem 9 walk, z czego 7 wygrałem, a 2 razy musiałem uznać wyższość przeciwnika.

Profesjonalny debiut zaliczył w lutym 2017 r., dla jednej z największych organizacji w Europie, jaką jest Cage Warriors. Wygrał z zawodnikiem z Francji, nokautując go w I rundzie.

- Po kolejnych dwóch latach solidnego trenowania 2015 - 2017, 6 dni w tygodniu, czasami po 2 razy dziennie, podjęliśmy decyzje z trenerem, że czas przejść na zawodowstwo. Mój profesjonalny debiut miał miejsce w lutym 2017 roku, dla jednej z największych organizacji w Europie, jaką jest Cage Warriors. Walkę wygrałem z pochodzącym z Francji zawodnikiem, nokautując go w pierwszej rundzie. I tak kontynuując swoją zawodową karierę miałem również okazję walczyć dla kolejnej czołowej organizacji w Europie, jaką jest BAMMA. Każda interesująca się MMA osoba, wie jak duża i prestiżowa jest to organizacja. MMA jest teraz dla mnie nieodzowną częścią życia, chodź nie jest lekko, mając dwójkę dzieci i pracując na budowie od poniedziałku do piątku, robiąc w przedziale od 9 do 12 sesji treningowych. Obecnie trenuje w topowej szkółce MMA w Północnej Irlandii, jaką jest IFS MMA BELFAST.

Magic Man nie może jeszcze pozwolić sobie na porzucenie ciężkiej, fizycznej pracy i musi ją łączyć z treningami. Liczy, że zostanie zauważony przez sponsorów w swoim rodzinnym kraju.

- Jest mi tu ciężej z racji tego, że nie jestem lokalny. Jednak gdybym mógł pozwolić sobie na to, żeby nie pracować i zająć się tylko karierą na pewno by to owocowało. Więcej treningów, lepsza regeneracja. A tak treningi, praca, dwoje dzieci. Niekiedy jest mega ciężko, ale zaciskam zęby i haruje z myślą, że kiedyś to przyniesie owoce i pomału przynosi.

Magic Man ma marzenie, żeby wrócić do Lęborka

- Marzeniem moim jest kiedyś zjechać i otworzyć własną szkółkę MMA w Lęborku. Z prawdziwego zdarzenia. Póki co jeszcze chcę tu się rozwijać, budować imię. Walczyć też w Polsce. Na razie tutaj idzie wszystko w dobrym kierunku, coraz większe walki, większe organizacje. Tutaj jest trochę łatwiej, jednak mój trener a zarazem menager ma świetne kontakty.

Przed nim teraz życiowa walka w Newcastle.

- Ciężkie wyzwanie przede mną, ale oto chodzi, żeby się rozwijać i walczyć z coraz lepszymi przeciwnikami. Wejdę po raz kolejny do oktagonu, by walczyć o marzenia, godnie nosząc na koszulce i spodenkach herb Lęborka. Trzymajcie kciuki!

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

MECZ Z PERSPEKTYWY PSA. Wizyta psów z Fundacji Labrador

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na lebork.naszemiasto.pl Nasze Miasto