Przypomnijmy. Beczkę odnaleziono na początku maja na skraju lasu niedaleko złomowiska w Garczegorzu przy nieczynnej stacji PKP. Beczkę przypadkowo znalazł Zygmunt Wiczkowski z pobliskiego Darżkowa, który w pobliżu ma las. - Szedłem skrajem lasu, kiedy zobaczyłem beczkę, z której coś wyciekało - opowiadał wtedy. Pan Zygmunt w konsekwencji odnalezienia beczki uległ zatruciu oparami niebezpiecznego chloru i trafił do szpitala. Do dziś skarży się na oparzenia dróg oddechowych. Twierdzi też, że w wyniku tego zdarzenia nabawił się rozedmy płuc. Uszkodzeniu miał też ulec las znajdujący się w pobliżu odnalezionej beczki, który usechł.
Akcja neutralizacji chloru wydostającego się z beczki trwała kilkanaście godzin. Na miejscu z ulatniającymi się oparami walczyło 9 jednostek straży pożarnej, państwowej i ochotniczej, a także specjalna grupa ratownictwa chemicznego z Gdyni i jednostka ratownictwa chemicznego ze Słupska.
Beczka z chlorem leżała pod lasem
Utrudnieniem było też to, że sam zbiornik był rozszczelniony i skorodowany. Chlor znajdował się częściowo w formie ciekłej, dodatkowo ze zbiornika ulatniał się gaz. Właśnie przez gaz ewakuowano kilkadziesiąt osób z terenu najbliższej wsi.
W sprawie wycieku chloru śledztwo prowadziła lęborska prokuratura. Włączono do niego też zawiadomienie jakie złożyło lęborskie nadleśnictwo, które dopatrzyło się zniszczeń okolicznych lasów.
- Sprawa została umorzona z powodu niewykrycia sprawcy - mówi Jadwiga Rokicka-Ostapko z lęborskiej prokuratury. - Śledztwo umorzono w całości - podkreśla prokurator, czyli też w sprawie lasu. - Las odzyskał żywotność, nie dopatrzono się szkód -mówi Rokicka-Ostapko.
A co z panem Zygmuntem, który skarży się na kłopoty ze zdrowiem związane z całym tym zdarzeniem.
- Zgodnie z prawem może ubiegać się o rekompensatę -mówi prokurator i dodaje, że jej zdaniem poszkodowany mężczyzna ma ku temu podstawy.
Nadal więc nie wiadomo skąd wzięła się beczka i kto ją podrzucił na tereny byłego dworca PKP w Garczegorzu.
Zygmunt Wiczkowski jest zbulwersowany tym, że sprawa została umorzona. - Złożyłem odwołanie od tej decyzji -mówi i zapowiada, że nie spocznie nim nie znajdzie sprawcy. - Przecież ktoś tą beczkę tam wyrzucił-mówi. Nie kryje, że ma w tym i powody osobiste. - Jak mam dochodzić odszkodowania jeśli nie ma sprawcy. Od kogo? - dopytuje.
Las usycha od chloru
Wiczkowski w swoim piśmie do prokuratury zwraca też uwagę na błędy w dochodzeniu, które jego zdaniem było prowadzone nieudolnie.
- Nie sprawdzono wszystkich wątków -mówi. - Nadal niewiadomo skąd beczka wzięła się w Garczegorzu, dlaczego i przez kogo została przykryta ziemią, po tym jak ją odnalazłem. Tutaj jest jeszcze sporo rzeczy do sprawdzenia. Ja nie odpuszczę - zapowiada.
CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?