Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Piłka nożna. Trener Pogoni Lębork Sobiesław Przybylski podsumowuje rundę jesienną

Marcin Kapela
W przekroju tych 17 spotkań nie do końca jestem zadowolony. Nasz zespół swoją grą pokazał, że powinniśmy mieć przynajmniej 5-6 punktów więcej - mówi w naszej rozmowie trener IV-ligowej Pogoni Lębork Sobiesław Przybylski. - Nie do końca jestem usatysfakcjonowany zdobyczą punktową. Jeśli chodzi o potencjał piłkarski, jesteśmy w pierwszej piątce ligi. Nikogo w klubie, w tym mnie, nie satysfakcjonuje 11 miejsce. Wiosną będziemy grać o trzy punkty w każdym meczu, żeby awansować w tabeli. Zapowiadam wiosną zdecydowany marsz w górę tabeli.

Trenera ocenia się przede wszystkim po zdobytych przez jego drużynę punktach. Pogoń w pierwszej rundzie zdobyła ich 23. Czy jest pan zadowolony z takiego wyniku?

W przekroju tych 17 spotkań nie do końca jestem zadowolony. Nasz zespół swoją grą pokazał, że powinniśmy mieć przynajmniej 5-6 punktów więcej. Dwa punkty stracone w Kolbudach, jeden punkt za remis z Redą, w Dzierzgoniu jeśli nie wygrana, to niech będzie tylko remis, zwycięstwo u siebie ze Sztumem przy prowadzeniu do przerwy 2-0 i porażce 2-3. To już byłoby 7 punktów więcej na naszym koncie. Nie mówię już o meczach derbowych w Słupsku czy Garczegorzu. To są derby i można te mecze przegrać czy zremisować. Patrząc na potencjał, jaki mamy, na to, co prezentowaliśmy na naszym boisku, gdzie ta murawa nam nie sprzyjała, to uważam, że dziś powinniśmy mieć około 28-30 punktów i być w czubie tabeli. Podsumowując, nie do końca jestem usatysfakcjonowany zdobyczą punktową. Jeśli chodzi o potencjał piłkarski, jesteśmy w pierwszej piątce ligi.

Dlaczego zatem Pogoń nie potrafiła dobić rywala do przerwy lub utrzymać korzystnego wyniku w drugiej połowie?

Brak skuteczności, po drugie za dużo traciliśmy goli, kulała gra defensywna całego zespołu. Jeśli tracimy średnio dwie bramki na mecz, czy gramy u siebie czy na wyjeździe, to jest to zbyt dużo i to zaważyło. Z Orlętami, mimo że tak słabo grali, to wiedziałem, że jest to doświadczony zespół i po strzeleniu przez nas bramki być może trzeba było stanąć i wyczekać i mecz może zakończyłby się remisem. Ale chcieliśmy grać o trzy punkty, bo zawsze gramy o zwycięstwo. Zawodnicy dostają premie za wygrane mecze i remisy na wyjazdach w kluczowych spotkaniach, więc może trzeba było ten remis z Redą uszanować. Patrząc jednak na terminarz i przebieg rundy, śmiem twierdzić, że gdybyśmy z nimi grali w 14, 15 czy 16 kolejce, to byśmy ich pokonali. Z Wierzycą Pelplin gdybyśmy grali później, to byśmy w Pelplinie nie przegrali 6-0. Te drużyny, kiedy było jeszcze ciepło, fajnie, grały na fantazji, świeżości, a później przyszły pewnie jakieś problemy i gra tych drużyn wyglądała już gorzej.

Czy dużą liczbę straconych goli przez Pogoń można usprawiedliwić tym, że już w trakcie rundy z różnych powodów odeszło dwóch stoperów. Marek Kozakiewicz wyjechał do pracy a Kamil Gapski po wyleczeniu kontuzji nie wrócił już do kadry? Wyjechał do pracy także ofensywny pomocnik Łukasz Kołodziejski.

Na pewno, ale nie chciałbym się tym usprawiedliwiać. Mam delikatny żal do tych zawodników, że nie powiedzieli mi, że jeśli będzie taka możliwość, to wyjadą do pracy. Kozakiewicz wywalczył awans z tą drużyną i nie było większego powodu, żeby z jego usług zrezygnować. W lipcu czy sierpniu mógł mi zasygnalizować, że może wyjedzie i wtedy inaczej bym układał defensywę. Było kilka osób zainteresowanych grą w Pogoni. Zrezygnowaliśmy ze Stankiewicza i Haraszczuka. Poza tym latem, kiedy drużynę juniorów starszych przejmował trener Michał Pietrzyk, miał do dyspozycji wielu zawodników i ja mógłbym skorzystać z usług Łukasza Janowicza czy Marcina Sadurskiego od samego początku. Nie byli wtedy brani pod uwagę pod kątem gry w seniorach. W juniorach zostali, żeby się ogrywać, żebym się im przyglądał, mając Kozakiewicza, Gapskiego, Jasińskiego czy Morawskiego, ale nie chciałbym się tym usprawiedliwiać. Kadra nam się posypała i to nie ze względów sportowych i to jest chyba najgorsze.

Czy problemy kadrowe były największym minusem rundy jesiennej? Przed sezonem kadra wyglądała na dosyć szeroką i wyrównaną.

Nie będę w swojej pracy i naszych wyników usprawiedliwiał tym, że miałem do dyspozycji 15 czy 17 zawodników, a latek wyglądało to inaczej. Miałem taki materiał i w jego ramach musiałem sobie radzić.

Czy w związku z tym formacja defensywna będzie tą, którą zostanie wzmocniona już w zimie?
Też. Na pewno trzeba wzmocnić linię obrony. Tacy juniorzy jak Paweł Bulczak, Łukasz Janowicz, Michał Fudala czy Miłosz Naczk muszą mieć od kogo się uczyć. Oskar Jasiński przyznał w naszej rozmowie, że chciałby mieć w defensywie partnera bardziej doświadczonego, od którego też chciałby się czegoś nauczyć. Osobę, która wprowadzi jeszcze bardziej profesjonalną atmosferę w szatni. Trener może dużo, ale też sami zawodnicy powinni tworzyć taką atmosferę. Brakuje nam zawodnika ze stażem, tak, jak w poprzednim sezonie był Mariusz Kalamaszek.

W naszej rozmowie przed sezonem padło pytanie, czy nie będzie w tym zespole brakować doświadczenia. Jak teraz pan to ocenia?

Doskonale wiedziałem, że tak będzie, ale nie mogłem przecież tak powiedzieć. W rozmowach z zawodnikami często powtarzałem, że jesteśmy młodym zespołem, być może najmłodszym w lidze i gdzieś te „frycowe” musimy zapłacić.

Czy zatem zawodnicy, którzy mają dołączyć już zimą, będą dobierani pod kątem piłkarskiego stażu i wieku?

I wieku i stażu w wyższych ligach, albo w tych samych, ale jeśli chodzi o grę w seniorach to już z kilkuletnim doświadczeniem na tym poziomie lub wyższym. Mam już listę kandydatów, jesteśmy po wstępnych rozmowach. To będą znane nazwiska nie tylko w pomorskiej piłce. Nie będzie to wagon zawodników z innych miast czy okręgów, bo rewolucja nigdy niczego dobrego nie daje, daje pozytywny efekt na krótką metę. Później wychodzą minusy. Będzie to kilku zawodników. Oficjalnie możemy powiedzieć, że wraca do drużyny Mateusz Stankiewicz, po tym jak pożegnaliśmy się w czerwcu ze względów nie do końca sportowych. Dostaję teraz drugą szansę od nas wszystkich. Nie od trenera, ale przede wszystkim od klubu, kolegów z drużyny, którzy widzieli jego zaangażowanie, chęć powrotu do nas. Tak naprawdę drużyna zadecydowała, że chce mieć „Siwego” w szatni. Mogę oficjalnie powiedzieć, że popełniłem latem błąd, nie zostawiając Stankiewicza w zespole. Do tego błędu się przyznaje. To nie jest dla mnie żadna ujma. Mateusz dostaje drugą szansę i mam nadzieję, że ją wykorzysta.

Które pozycje, oprócz defensywy, wymagają jeszcze wzmocnień?

Środek pomocy. Na pewno też ktoś do ataku, kto wspomógłby Sylwka Ilanza. Przede wszystkim obrońcy i środkowi pomocnicy, bardziej o inklinacjach defensywnych.

Najbardziej kompletnym meczem w wykonaniu Pogoni, w którym wynik zbiegł się z dobrą grą, był który mecz?

Trudne pytanie. Być może wygrany 2-0 mecz z Amatorem Kiełpino w Lęborku. Dobry wynik, przyzwoita gra, do której dołożyliśmy dużo walki i zaangażowania, determinacji, chęci zdobycia trzech punktów. Choć ten mecz nie należał do najpiękniejszych. Też nie ustrzegliśmy się wielu błędów. Nie jest tak, że byłem bardzo zadowolony z gry. Amator też nie wykorzystał wielu sytuacji i ten mecz mógł się różnie potoczyć. Zaliczyłbym tu też zremisowany 2-2 mecz w Chwaszczynie. Chcieliśmy tak zagrać, jak zagraliśmy. Cofnąć się, rozbijać ich ataki. Wiedzieliśmy na co stać ten zespół i jak będą grać. W tym meczu myślę, że sędzia popełnił błąd, bo powinien być dla nas karny i czerwona kartka dla rywala. Remis też uważam za dobry rezultat, mimo że później mówiono, że Chwaszczyno nie zagrałao dobrego meczu z nami. Nie pozwoliliśmy im na zbyt wiele. Wygrany 1-0 mecz u siebie z rezerwami Bytovii. Nie straciliśmy bramki, odcieliśmy od podań Łukasza Chylewskiego. Może także dzięki temu, że drużyna Bytovii zagrała bez wzmocnień z pierwszej kadry, niemniej był to dobry mecz w naszym wykonaniu. Druga połowa w Kolbudach i nasze prowadzenie 4-2, którego niestety nie dowieźliśmy do końca. Tczew czy Piast u siebie czy Skarszewy na wyjeździe to są outsiderzy. Nasza dominacja nie podlegała wątpliwości.

Nie mogę nie zapytać o huśtawkę wyników od porażki 6-0 w Pelplinie w 4 kolejce do wygranej 6-0 kolejkę później u siebie z Gryfem Tczew i przegraną 6-1 w Przodkowie w 6 kolejce. Jak pan to tłumaczy?

Nigdy nie przeżyłem czegoś takiego. Nie chcę obwiniać tylko bramkarza czy obrońców. Wynikało to ze słabej gry w obronie całego zespołu. Rozbiło nas Przodkowo, było w gazie i wygrało bezapelacyjnie, zasłużyło na sześć bramek, jak nie na więcej. Pelplina nie będę miło wspominał, bo w ciągu 30 minut sprezentowaliśmy im trzy bramki i praktycznie było po meczu. Doświadczony zespół, jaki chcę zbudować w Lęborku, nie powinien tracić kolejnych trzech bramek po przerwie. Dlaczego tak się stało? Po pierwsze, słaba gra całego zespołu w obronie. Po drugie. Mamy zawodników o ofensywnych inklinacjach. Uczę gry do przodu, utrzymywania się przy piłce, chcemy posiadać piłkę, wysoko atakować przeciwnika, a niestety w tych IV-ligowych relacjach, gdzie przeciwnicy grają bardziej prostą piłkę, czasami się to nie sprawdza. Na wiosnę, kiedy będziemy grali już na równej, choć sztucznej trawie, możemy pokazać, że potrafimy grać i efektownie i efektywnie.

Czy to, że w kilku meczach Pogoń nie potrafiła dowieźć do końca korzystnego wyniku nie wynikało z problemów z kondycją zawodników?

Też się nad tym zastanawiam. Wielokrotnie pytałem o to zawodników. Nie stać nas na specjalistyczne badania wydolnościowe w trakcie rundy, które by ewidentnie wykazały, że mamy braki czy źle przygotowałem zespół. Myślę, że dużą rolę odgrywała psychika. Jest takie angielskie, trenerskie powiedzenie, że trener pracuje na swoją wypłatę przed meczem i w przerwie. Czyli jak przygotuje zespół przed meczem w mikro cyklu tygodniowym, jaką jedenastkę wystawi, jaką strategię i taktykę gry ustali na mecz. No i w przerwie meczu. Jak zareaguje, zmotywuje zawodników. Może gdzieś popełniłem błędy. Ciągle jestem jeszcze młodym trenerem i nie popełnia błędów ten, który nic nie robi.

Jak zawodnicy wypadli indywidualnie?

W bramce w tamtym sezonie było tak, że rywalizujący Michał Skrzypczak i Dominik Czekirda bronili do pierwszego, poważniejszego błędu, gdzie ja też widziałem, że bramkarz potrzebuje odpoczynku. Przed tym sezonem sami bramkarze chcieli wiedzieć, kto ma być bramkarzem numer jeden i mimo tego, że popełni jeden czy drugi błąd, jest pewny grania. Taką rywalizację wygrał 17-letni Patryk Labuda. Jak na swój wiek i możliwości zagrał niezłą rundę. Zdarzały mu się błędy, ale jego bilans jest zdecydowanie na plus. Pamiętamy jego wpadkę w Dzierzgoniu, ale jak spojrzymy na mecz w Przodkowie, to gdyby nie Patryk, to wrócilibyśmy z bagażem 10 goli. W obronie zawsze można liczyć na Oskara Jasińskiego. Pokazał, że można pogodzić pracę zawodową z trenowaniem i jest prawdziwym kapitanem. Szymon Bach na początku grał na prawej obronie, później przytrafiły się kartki i z konieczności grał Paweł Bulczak, następnie wróciłem do ustawienia z Mateuszem Wesserlingiem na prawej obronie i Szymon przegrywał rywalizację. Patrząc jednak całościowo, miałem możliwość rotacji i nie chcę się tym usprawiedliwiać. Wszystko zależało od tego, czy chcemy w środku pola zagrać w taki czy inny sposób. Czy chcemy odciąć boki czy zabezpieczyć bardziej tyły. To była zbilansowana runda w wykonaniu Szymona. Stać go na wiele więcej, ale to też nie była bardzo słaba runda. Miał wahania formy. Marcin Sadurski zadebiutował już w poprzednim sezonie. Latem wybrał pracę sezonową i nie przygotowywał się z zespołem. Łukasza Janowicza znałem z poprzedniego sezonu w juniorach. Wiedziałem, że ma możliwości. Nie chciałem zabierać go trenerowi Pietrzykowi latem. Janowicz postawą na boisku i poza nim zasłużył, żeby być w tym zespole. Każde minuta na boisku to dla niego niesamowite doświadczenie. Nie chciałbym, żebyśmy mu pamiętali pomyłki w Słupsku czy słabsze występy w innych meczach, szczególnie wyjazdowych, bo wiemy, że w pozostałych spotkaniach zaprezentował się bardzo dobrze, mimo swoich 17 lat. Duża rotacja była też na lewej stronie defensywy. Bartkowi Żmudzkiego praca sezonowa praktycznie uniemożliwiła przygotowanie się do rundy jesiennej. Kontuzja mięśnia dwugłowego, która go trapiła, jest klasyczną kontuzją braku przygotowania się, zmęczeniową, długotrwałą w leczeniu i w rezultacie Bartek spędził na boisku niecałe 700 minut. Ma sporty potencjał i bardzo liczymy na niego wiosną, ale nie zamykamy drogi przed innymi zawodnikami na tej pozycji. W pomocy Sychowski lubi grać jako podwieszony pomocnik pod Ilanzem, bo ma zdecydowanie więcej atutów ofensywnych. Za jego plecami miał grać Morawski czy to z Wesserlingiem czy z Iwosą, jako zawodnicy, którzy potrafią łączyć zadania defensywne z ofensywnymi, żeby odciążyć Sychowskiego. Różnie to się układało. Nie graliśmy tylko systemem 1-4-2-3-1, ale i 1-4-3-3, 1-4-4-1-1. Grała żelazna dwójka Sychowski – Morawski, po części Wesserling, wchodził Iwosa. Zabrakło jeszcze jednego środkowego pomocnika.

Nie oczekiwał pan więcej asyst i goli po Sychowskim?
Jak analizowałem jego sezon w Kolbudach, on nastrzelał bramek więcej, bo 11 goli, ale w całym sezonie. Na więcej liczyłem z jego strony, jeśli chodzi o stałe fragmenty gry. Nie mówię o uderzeniach bezpośrednich, ale po takich stałych fragmentach jak wolne czy rożne, gdzie mógłby popisać się fajną asystą. Mało goli strzeliliśmy po stałych fragmentach. Nie mamy też wysokiego zespołu. Liczę wiosną na więcej z jego strony.

Bez Ilanza, zdobywcy 17 goli, czyli ponad połowy z całego dorobku Pogoni, trudno wyobrazić sobie tą drużynę. Czy zaskoczył pana swoją skutecznością?

Miło, że mamy w zespole takiego zawodnika. W końcu poczuł się jednym z liderów,, takim zawodnikiem, od którego wiele zależy. Znamy się wiele lat i często powtarzałem, że Sylwek musi złapać taki luz, pewność siebie. Nie chce być postrzegany jako młody, wchodzący napastnik, tylko taki, od którego trener zaczyna skład. I odwdzięczył się zespołowi wieloma bramkami.

Skrzydłowy Arkadiusz Byczkowski, który dołączył do Pogoni przed sezonem, miał wiele sytuacji, także takich, które sam wypracował, ale skuteczność nie była jego mocną stroną i w efekcie strzelił 3 gole.

Ale miał też 5 asyst. W przekroju całej rundy jest jednak na plus. Wzmocnił rywalizację na skrzydłach. Kuba Żmudzki musiał rywalizować z nim o miano lewoskrzydłowego albo Jędrzej Waczkowski na prawym skrzydle. Jeśli wiosną dołoży jeszcze więcej goli i asyst będzie dobrze.

Jędrzej Waczkowski także po 3 gole i 3 asysty. Dobrze grał na początku, potem trochę zgasł.

Dobrze prezentował się w sparingach. To jest jeszcze junior i nie oczekujmy, że na nim będzie opierać się nasza gra. Tak jak Janowicz został wrzucony na głęboką wodę. Jędrzej rozegrał wiele minut, ale pamiętajmy, że skrzydło to nie jest jego nominalna pozycja. Czułby się lepiej w środku, gdzieś koło Ilanza. Ze Sztumem zaliczył dwie fajne asysty, mimo że przegraliśmy mecz.

Jak będą wyglądały przygotowania do rundy rewanżowej?
Trochę zmieniłem plan zimowych przygotowań w porównaniu z poprzednimi, korzystając z tego, że będziemy mieli sztuczną płytę w Lęborku i wszystkie sparingi zagramy u siebie. Rywale chcą tu przyjeżdżać, dlatego dołożyłem środowe springi i razem zagramy ich 9-10. Nową formę przygotowań oparłem w większości na sparingach. Nowych zawodników trzeba będzie wkomponować w zespół. Zaliczymy około 30 jednostek treningowych. Trzy razy w tygodniu treningi, czyli poniedziałek, środa i czwartek plus sparing w sobotę. Przez 8 tygodni przygotowań daję to wspomniane 30 jednostek, w tym 9-10 sparingów. Wydaje mi się, że dosyć dużo.
Nikogo w klubie, w tym mnie, nie satysfakcjonuje 11 miejsce. Wiosną będziemy grać o trzy punkty w każdym meczu, żeby awansować w tabeli. Zapowiadam zdecydowany marsz wiosną w górę tabeli.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Pomeczowe wypowiedzi po meczu Włókniarz - Sparta

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na lebork.naszemiasto.pl Nasze Miasto