Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Lębork. Sybiracy: Chleba nie jedliśmy sześć lat

Edyta Litwiniuk
Pan Edmund z rodziną
Pan Edmund z rodziną fot. materiały własne
Z Kazachstanu: z kołchozu im. Mołotowa, ze wsi Prywolnoje czy z okolic miasteczka Rubcowka. Różnymi drogami trafili do Lęborka. Sybiracy

Edmund Robak od kwietnia 1952 do września 1956 roku przebywał wraz z całą rodziną na zesłaniu w południowym Kazachstanie.
- Rejon Ilczewski, kołchoz im. Mołotowa - wymienia.
Zarówno rodzice: Stanisław i Emilia, jak i dwie siostry: Jadwiga i Stanisława pracowały przy uprawie bawełny.
- Ja z bratem uczęszczaliśmy do rosyjskojęzycznej szkoły oddalonej o ok. 10 km - wspomina pan Edmund. - W wakacje razem z bratem robiliśmy cegły i sprzedawaliśmy Kazachom. We wrześniu i październiku pod nadzorem nauczycieli pracowaliśmy przy zborze bawełny.

Edmund Robak wspomina, że pierwszy okres pobytu był bardzo trudny ze względu na klimat i głód. Wiele osób umierało z braku opieki medycznej, z niedożywienia. We znaki dawała się aura - wiosną często padał deszcz i rozmiękczał gliniastą glebę, za to od czerwca zaczynała się susza i upały, ziemia bryliła się i pękała.
- Chociaż gleba pod uprawę bawełny była nawadniana kanałami z rzeki Syr-Daria, to trzeba ją było zmiękczyć ciężką motyką. Po wyschnięciu była twarda jak skała. To była ciężka praca, wykonywały ją głównie kobiety - wspomina.
Żeby nie umrzeć z głodu na działce przy swojej lepiance uprawiali kukurydzę i inne warzywa. Po chleb chodzili po 10 km w jedną stronę. Można było kupić zaledwie jeden bochenek, wcześniej trzeba było odstać kilka godzin w kolejce.

- Można było poruszać się tylko do 5 km od miejsca zamieszkania, na dalsze wędrówki z komendy trzeba było pobrać jednorazową przepustkę.
- Warunki złagodniały dopiero po śmierci Stalina, do Polski wróciliśmy dopiero w 1956 roku - mówi pan Edmund.

Do rodzinnego majątku pani Danuty Bań wojsko weszło dokładnie 17 września 1939 roku.
- Tydzień przed wybuchem wojny niemiecko-sowieckiej w czerwcu 1941 r. wywieziono nas bydlęcymi wagonami do Kazachstanu w pobliże miasteczka Rubcowka, niedaleko miasta Ałma-Ata - wspomina pani Danuta. Nie próżnowali, założyli społeczny komitet żeby przewieziono ich w pobliże organizującej się armii polskiej. Pociągiem, a potem samochodem przez Taszkient trafili do Samarkandy. Tam rodzina pani Danuty rozdzieliła się - ojciec wraz z amią gen. Andersa opuścił Związek Radziecki, ona z matką jeszcze długo przeżywały głód i nędzę w sowchozie w pobliżu Samarkandy. Rozdzielono je - pani Danuta trafiła do sierocińca.
- Pewnej nocy wraz z matką zdecydowałyśmy się uciec - opowiada pani Danuta.

Jakie były dalsze losy pani Danuty dowiesz się z bieżącego wydania Echa ziemi Lęborskiej

od 12 lat
Wideo

echodnia.eu Świętokrzyskie tulipany

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na lebork.naszemiasto.pl Nasze Miasto