MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Amerykański horror zdarzył się w Lęborku. Wywiad z Bartoszem Kaiserem

Redakcja
mat. własne
Z Bartoszem Kaiserem, autorem książki "Krwawe nadzienie", która ukazała się pod koniec 2012 roku nakładem wydawnictwa Novae Res, rozmawia Edyta Litwiniuk

Bartosz Kaiser - młody lęborski autor powieści "Krwawe nadzienie". Książka ukazała się w końcu 2012 r. nakładem wydawnictwa Novae Res. Akcja powieści toczy się w amerykańskim miasteczku Tametown, gdzie życie płynie leniwie. Perfekcyjne panie domu czekają na swoich mężów w schludnych mieszkaniach, a czas mija im na gotowaniu, sprzątaniu i plotkowaniu. Jedną z gospodyń jest Stacy Robertson, z pozoru mająca wszystko, czego dusza zapragnie - piękny dom i kochającego męża. Jednak Stacy ukrywa pewien sekret - w dzieciństwie była świadkiem brutalnego morderstwa. Wspomnienia, które usiłuje ukryć i presja związana z mieszkaniem w idealnym miasteczku stają się coraz bardziej uciążliwe. Jedno krwawe wydarzenie uwalnia szaleństwo, które zmieni życie Stacy i całego Tametown, prowadząc do nieoczekiwanego zakończenia.

Skąd pomysł na książkę?
Pewnego dnia po prostu wpadło mi do głowy powiedzenie "przez żołądek do serca" i wyobraziłem sobie gospodynię z lat 50., która w pocie czoła przygotowuje obiad dla męża. Chwilę później stwierdziłem, że "przez żołądek do serca" może być dość makabrycznym powiedzeniem, jeżeli potraktuje się je dosłownie- przez żołądek do serca... tasakiem. No i tak powstał rdzeń fabuły.
Czy to dopiero początek Wcześniej (w 6. klasie podstawówki) stworzyłem około 300 -stronicową powieść o agencie FBI, ale nikt nie chciał tego wydać. (I całe szczęście, bo kiedy ostatnio znalazłem fragment notatek i chciało mi się płakać ze wstydu). Chociaż koniec końców napisanie tak długiej powieści w wieku 12 lat, nawet jeśli była koszmarna pod względem stylistycznym, a bohaterowie nie mieli cienia, zarysu psychologicznego, uznaję za swój sukces.

Jaki wpływ na pomysł miał serial "Gotowe na wszystko"?
Wiedziałem, że kiedyś takie pytanie padnie, bo już we wczesnej fazie pisania, kiedy pokazałem początek koleżance, powiedziała, że przypomina jej "Gotowe na wszystko". A ja w trakcie pisania nie myślałem o tym serialu. "Gotowe na wszystko" i "Krwawe nadzienie" są po prostu oparte na wielokrotnie już wykorzystywanym motywie pozornie idealnego miasteczka (ostatnio podobny motyw w "Trafnym wyborze" Rowling). Jeżeli już miałbym powiedzieć o jakiejś inspiracji, to bardziej "Żony ze Stepford", chociaż to też tylko w ogólnym zarysie.

Czy trudno było opisać szczegóły życia w amerykańskim miasteczku?

Poszedłem na łatwiznę i opisałem fikcyjne Tametown (nazwa ma znaczenie, bo "tame" to nudny, mdły). Przy Dniu Smacznego Placka wzorowałem się na wyobrażeniu amerykańskich festynów, dodałem Święto Dziękczynienia, nie było źle. A opisywanie miasteczka, które istnieje tylko w wyobraźni daje o wiele więcej satysfakcji niż odtwarzanie istniejącego.

Oskarżają byłą burmistrz i prezesa portu

Dlaczego akurat horror?
Ciężko powiedzieć, że "Krwawe nadzienie" to horror. Może ma jakieś horrorowe wstawki, ale ja nazywam to słodkim thrillerem. Słodkim, bo w bardzo lukrowej, idealnej otoczce.

Czy wydanie powieści było łatwe? A może to dopiero był horror?

Pewnie, gdyby nie wydawnictwo Novae Res, które zajmuje się właśnie wydawaniem debiutantów, byłoby to horrorem. A dzięki nim poszło sprawnie.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Zofia Zborowska i Andrzej Wrona znów zostali rodzicami

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na lebork.naszemiasto.pl Nasze Miasto