Impreza z charytatywnym celem na placu Pokoju w Lęborku
W sobotę, 30 września o godzinie 14 na placu Pokoju w Lęborku rozpocznie się festyn charytatywny dla 6-letniego Jakuba Potaczały. Gdy miał 2 lata lekarze zdiagnozowali u niego padaczkę. Od tego czasu chłopiec przyjmuje różne leki, często przebywając w szpitalu.
Po latach badań lekarze wykryli u chłopca dysplazję - źle ułożony nerw w mózgu - który jest powodem ataków padaczki. Ratunkiem dla 6-latka jest kosztowna i ryzykowna operacja wycięcia nerwu. Jej koszt to 70 tys. zł i na taką kwotę jest utworzona zbiórka na portalu pomagam.pl
Program imprezy
- 14:00 Oficjalne otwarcie festynu przez radnego Patryka Bianga
- 14:05 Przemówienie rodziców
- 14:10 Występ WWP
- 14:15 ARCZI R 3 M-
- 14:45 LICYTACJE
- 15:00 Grupa gimnastyczna - taneczna „To i Owo” , Balans, Tancerze z zespołu „Top-hop”
- 15:25 „HERBIARZ x R-Bass”
- 15:55 „Teraz Ja x R-Bass”
- 16:25 LICYTACJE
- 16:40 „Dobre Dymy"
- 17:00 „Młody Cegła”
- 17:30 „AZET”
- 18:00 „BOJAS”
- 18:30 Licytacje
- 18:45 „MAYOR”
- 19:00 ZAKOŃCZENIE
Wśród organizatorów wydarzenia są Burmistrz Miasta Lęborka, radny Patryk Bianga, Centrum Sportu i Rekreacji w Lęborku, Iwona Drawc i Jolanta Chejda.
Kubuś urodził się zdrowy, ale pierwsze niepokojące objawy pojawiły się w wieku dwóch lat. Lekarze zdiagnozowali padaczkę. Od tego czasu przyjmuje różne leki, często przebywając w szpitalu. Chłopiec przechodzi nawet do 100 ataków padaczki dziennie. "Nie dość, że to ogromny ból, to na dodatek nie pozwala mi żyć jak zdrowe dzieci. Jednego dnia jest ich tak dużo a drugiego 30, 17, 50 pomimo, że leki nie pomagają. Rodzice podają mi CBD, aby zmniejszyć ilość ataków, co w jakimś stopniu pomaga, ale zakup takiego CBD jest kosztowne."
- Kubusiowi zaczęła drżeć rączka. Potem obie. A potem były to już ataki całego ciała. Lekarze zdiagnozowali padaczkę. Przyczyną jest źle ułożony nerw w mózgu. Ratunkiem dla Kubusia jest kosztowna i ryzykowna operacja wycięcia nerwu
- mówi Dominika Gaffke, mama chłopca.
Kubuś - mimo swojej choroby - chodził do przedszkola, a teraz rozpoczął naukę w szkolnej zerówce.
- Bardzo się o niego boję, ale wiem, że nie mogę zamknąć Kubusia w domu. Nauczycielki w przedszkolu wiedziały, co mają robić, kiedy następuje atak. Teraz też tłumaczyłam nauczycielce w szkole, jak powinna postępować. Są dni, kiedy ataków nie ma w ogóle. A są też takie, że że jest ich 20, 30, nawet sto. Wtedy nauczycielki z przedszkola dzwoniły do mnie, aby Kubusia zabrać do domu
- mówi pani Dominika.

W jakim kierunku powinna się zmieniać UE?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?