Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Żywe pół tony zagrożenia na drodze. Wypadków drogowych z udziałem łosi przybywa, zwierzęta zaglądają też do miast

Tomasz Chudzyński
Tomasz Chudzyński
Znak "Uwaga na łosie"
Znak "Uwaga na łosie" Tomasz Chudzyński
Do 12 kolizji z łosiami doszło w minionych trzech latach na pomorskich drogach - w 2020 r. odnotowano jedną taką kolizję, rok później wydarzyło się ich już pięć. W zeszłym roku było takich zdarzeń sześć. W tym roku do wypadku doszło 23 maja. Na skutek pojawienia się łosia na trasie S7, na wysokości węzła Gdańsk-Lipce, zderzyły się cztery pojazdy. Kierowcy i pasażerowie rozbitych pojazdów uniknęli ciężkich obrażeń. Łoś nie przeżył.

- Łoś to potężne zwierzę, osiągające około 500 kg masy ciała. Mają ciemnooliwkowe umaszczenie, bardzo trudno je dostrzec po zmroku albo w pochmurne dni. Zderzenie z takim zwierzęciem, nawet hamującego samochodu osobowego, jest bardzo niebezpieczne dla kierowcy i pasażerów. To bardzo groźne w skutkach zdarzenia drogowe - mówi Wiesław Podsiadły, łowczy Koła Łowieckiego Żuławy.

Mimo działań drogowców, łosie wciąż mogą być przyczyną wypadków komunikacyjnych. - Analizujemy każdy przypadek tego typu zdarzenia, zwłaszcza te, do których dochodzi na odcinkach autostrad i dróg ekspresowych - podkreśla Andrzej Szyler, rzecznik Gdańskiego Oddziału Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad.

- Każde zdarzenie z udziałem łosi analizujemy bardzo precyzyjnie, zwłaszcza jeśli dochodzi do nich na trasach szybkiego ruchu czy autostradach, gdzie pojazdy poruszają się z dużymi prędkościami - podkreśla z kolei Andrzej Szyler, rzecznik Gdańskiego Oddziału Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad. - Chodzi o to, by zagrożenie wynikające z takiego rodzaju wypadku - zderzenia pojazdu z dużym zwierzęciem, zminimalizować jak tylko się da.

Jeszcze w czasie budowy trasy S7, na odcinku przebiegającym przez Żuławy (Kazimierzowo - Nowy Dwór Gdański - Koszwały) wokół dwupasmowej trasy zaczęło powstawać specjalne ogrodzenie. Miało ono zabezpieczać transportowy korytarz właśnie przed łosiami.

Andrzej Szyler dodaje, że już na etapie planowania inwestycji przedstawiciele GDDKiA uwzględniają technologiczne rozwiązania, które mają ograniczyć potencjalne zagrożenie dla kierowców pojazdów ze strony zwierząt.

- Powstają przejścia naziemne, dla zwierząt większych, takich jak właśnie łosie, oraz przejścia podziemne, dla zwierząt mniejszych. Można je dostrzec zarówno przy trasie S7, powstającej S6 jak i autostradzie A1 - mówi Andrzej Szyler. - Stosujemy wilcze oczy, czyli odbłyśniki, które imitują dzikie zwierzęta. Montuje się odstraszacze dźwiękowe i zapachowe, a także rozmaite ogrodzenia. Pozostają jednak pewne wrażliwe miejsca. Wszystkie łącznice, węzły są szczególnie niebezpieczne. Tam ogrodzenie nie eliminuje możliwości wejścia dzikich zwierząt na jezdnię. Mam na myśli również furtki awaryjne, które z racji pełnionej przez siebie roli muszą pozostać otwarte. Dla dużych zwierząt nie są one trudną przeszkodą do pokonania.

W 2019 r. przy odcinku S7 przebiegającym przez Żuławy stanęły specjalne tablice ostrzegające kierowców przed możliwością napotkania łosia na jezdni.

- Nie da się ochronić samej jezdni, kiedy zwierzęta się już na niej znajdą. Stąd tablice ostrzegawcze, ale także apele do kierowców, które regularnie powtarzamy. Podstawowymi zasadami są „noga z gazu”, zachowanie skupienia i obserwacja drogi oraz utrzymywanie przewidzianych przepisami odległości od innych pojazdów - podkreśla Andrzej Szyler.

Na terenie Żuław do wypadków z udziałem łosi dochodziło m.in. w latach 2016, 2017, wówczas na trasie objazdu budowanej trasy S7. Wg informacji GDDKiA, zaplecze budowanej wówczas trasy (magazyny) pod mostem w Kiezmarku mogło zaburzyć naturalną trasę migracji tych zwierząt. Dlatego zwierzęta, poszukując nowych dróg, wchodziły na jezdnię.

Wypadki notowano także na drogach lokalnych (m.in. na wojewódzkiej trasie nr 501, wiodącej przez Mierzeję Wiślaną - red.), było też sporo informacji o przypadkach wtargnięcia zwierząt na drogi, które zakończyły się jedynie szczęśliwym hamowaniem.

- Nasilenie wypadków z udziałem łosi jest związane z migracją tych zwierząt. To gatunek stale migrujący, a jego przemieszczanie z lasów Polski wschodniej może być spowodowane znaczną presją wilka w tamtej części kraju. Łosie są świetnymi pływakami, pokonanie wodnych przeszkód nie jest dla nich problemem. Poza tym populacja łosi w Polsce dynamicznie rośnie. Pod koniec XX wieku zwierzęta te w Polsce właściwie nie występowały, m.in. z uwagi na nadmierny odstrzał. Łoś jest nadal zaliczany do tzw. gatunków łowieckich, natomiast od kilkunastu lat obowiązuje na jego odstrzał moratorium. Dziś zagrożenie ze strony łosi staje się chyba nieodłączną częścią koegzystencji tego gatunku z człowiekiem - podkreślał w rozmowie z „DB” Wiesław Podsiadły.

- Do niedawna problem łosi wchodzących na drogi dotyczył jedynie województwa warmińsko-mazurskiego. Dziś m.in. tablice, które my rozmieściliśmy na pomorskim odcinku S7, powstają w całej Polsce - mówi Andrzej Szyler.

Łosie zaglądają również do miast. Kilkanaście dni temu przechadzały się po porcie i plaży w Łebie, wzbudzając zachwyt wśród turystów. Nie wykazywały agresji.

Natomiast pod koniec ubiegłego tygodnia dwa łosie zawędrowały do Ustki. Jak informuje Straż Miejska w Ustce, której funkcjonariusze obserwowali tę niecodzienną wizytę, zwierzęta przeszły się po Promenadzie Nadmorskiej, potem spacerowały w porcie po jego wschodniej części, a następnie zawróciły w kierunku ul. Wczasowej, aby na koniec zniknąć w lesie.

Podczas majówki łosie pojawiły się również na plaży w gdańskich stogach. Zobaczcie zdjęcia i film: Koniec sezonu na morsowanie. W Gdańsku przyszedł czas na łosiowanie. Zobacz, jakich plażowiczów udało się spotkać ostatnio na Pomorzu.

Łosie, które widziano w Ustce, to prawdopodobnie te same okazy, które wcześniej spacerowały po Łebie. Widziano je także na plaży w rejonie Czołpina w Słowińskim Parku Narodowym.

- Łoś sprawia wrażenie zwierzęcia niegroźnego, wręcz sympatycznego. Jednak pamiętajmy, że jest to dzikie zwierzę i jeśli poczuje się zagrożone, może zaatakować - mówi Andrzej Demczak, zastępca dyrektora Słowińskiego Parku Narodowego.

Dziennik Bałtycki TV

od 16 lat

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na lebork.naszemiasto.pl Nasze Miasto