Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Z metropolią 1 stycznia 2009 roku. Menedżer, a nie nadburmistrz

Michał Lewandowski
Fot. archiwum prywatne
Fot. archiwum prywatne
Rozmowa z wicemarszałkiem Senatu Maciejem Płażyńskim - Po co uchwalać specjalną ustawę metropolitalną? - W globalizującym się świecie najszybciej rosną metropolie czyli najprościej mówiąc obszary wielkomiejskie ...

Rozmowa z wicemarszałkiem Senatu Maciejem Płażyńskim

- Po co uchwalać specjalną ustawę metropolitalną?

- W globalizującym się świecie najszybciej rosną metropolie czyli najprościej mówiąc obszary wielkomiejskie o skomplikowanej sieci powiązań gospodarczych i społecznych, rozwijające się szybciej niż ich otoczenie, ale przez to natrafiające na szczególne bariery rozwoju i utrudnienia w życiu mieszkańców. Specjalna ustawa metropolitalna ma pomóc w przełamywaniu tych barier i ułatwić nam życie w metropolii.

O ustawie metropolitalnej dyskutujemy od kilkunastu lat, niestety dorobek tej dyskusji jest niewielki. Wszyscy są „za”, dopóki nie zaczyna się mówić bardziej konkretnie. Dlatego dziś dobrze byłoby sprowadzić dyskusję do rozmowy nad założeniami tej ustawy, zobaczyć w czym się zgadzamy, a w czym nie.

- Co w takim razie pańskim zdaniem powinna regulować ustawa?

- Jeśli mówimy o ustawie, to ona nie może być aktem propagandowym, który będzie namawiał do sympatycznej współpracy. Ta ustawa powinna zawierać ramy - przy założeniu, że obszarów metropolitalnych w Polsce będzie kilka i każdy o nieco innej charakterystyce - obligatoryjnej współpracy.

- Jakie?

- Dla mnie są dwa zadania podstawowe. Planowanie przestrzenne, jako podstawa współdziałania w harmonijnym rozwoju oraz kwestie szeroko pojętej komunikacji. Poruszanie się po wielkomiejskich aglomeracjach jest coraz trudniejsze, zwiększają się korki na drogach, rośnie potrzeba połączenia transportu kolejowego, tramwajowego, autobusowego. Widzimy każdego dnia, że koordynacja całej komunikacji jest konieczna.

- Mówi pan o obowiązkowych, narzuconych odgórnie działaniach. Nie obawia się pan oporu, głosów, że takie narzucanie jest wbrew idei samorządności?

- Przeciwnicy rozwiązań obligatoryjnych mogą oczywiście powiedzieć, że np. związki komunikacyjne można tworzyć bez ustawy metropolitalnej już dziś. Tak, mają rację, ale trwa to wiele lat. Na Śląsku, po wielu latach przymiarek, związek komunikacyjny został zarejestrowany dopiero miesiąc temu. U nas dyskusja o wspólnym bilecie też trwa od wielu lat, być może ze szczęśliwym finałem jesienią. Jeśli zastanawiamy się jak ułatwiać życie ludziom - bo przecież temu ma to służyć - trzeba jednak wprowadzić pewien przymus w rozwiązywaniu takich spraw.

Mam satysfakcję, że na naszym terenie udało mi się wspólnie z prezydentami miast przeprowadzić skutecznie, jak do tej pory jedyne, wspólne metropolitalne przedsięwzięcie - Port Lotniczy w Rębiechowie. To był pierwszy przykład partnerstwa skarbu państwa, trzech miast i sejmiku województwa. Nie udało mi się jednak utworzyć szerszego związku komunikacyjnego wzorowanego na Nowym Jorku, gdzie w jednym zarządzie byłyby port lotniczy i porty morskie. Uzyskalibyśmy efekt działania w dużej skali i możliwość koordynacji działań, zamiast wewnętrznej rywalizacji.
Metropolia nie może być kolejnym szczeblem samorządu. Może być obligatoryjnym związkiem gmin do realizacji konkretnych zadań. Uwzględniając specyfikę poszczególnych metropolii ustawodawca powinien zostawić pewną dowolność w dodawaniu tych zadań związkom przez gminy.

- Jednak mówiąc o planowaniu przestrzennym jako obligatoryjnym zadaniu dla metropolii wchodzimy też w takie kwestie jak architektura. Tu trudno o jakąkolwiek spójność w przypadku naszej metropolii. Chyba jedynym miastem o spójnej zabudowie jest Sopot.

- Sprawy planowania architektonicznego powinny pozostać w gestiach poszczególnych gmin. Mówiąc o planowaniu przestrzennym mam na myśli kwestie rozwoju podstawowej infrastruktury ważnej dla całej aglomeracji, szczególnie rozwiązania komunikacyjne. Takie planowanie na szczeblu metropolitalnym mogłoby wyznaczać ogólne ramy dla poszczególnych planów miejskich. Bez spójności planowania przestrzennego trudno mówić o zrównoważonym rozwoju jakiegoś większego obszaru. Obok ustalenia katalogu zadań, którymi zajmowałby się związek metropolii, trudna i kontrowersyjna do rozstrzygnięcia jest kwestia finansowania związku i wyboru władz.

- Właśnie, tu zderzają się praktycznie dwie koncepcje. Jedna z silną władzą lub taką, która byłaby służebna wobec samorządów tworzących metropolię. Jak pan to ocenia?

- Odpowiedzi wymaga pytanie, czy ma to być władza polityczna pochodząca z wyborów powszechnych, czy menedżerska powołana przez radę metropolii. Patrzę na związek metropolitalny pod kątem jego zadań, dlatego wydaje mi się, że władza w nim powinna mieć charakter menedżerski. Związkiem nie powinien kierować żaden polityczny „nadburmistrz”. Władzę powinien sprawować po prostu fachowiec, który będzie dobrym zarządcą, wybieranym przez przedstawicieli samorządów wchodzących w skład metropolii.

- A co z kwestią finansowania? Czy na budżet powinny "zrzucać" się tylko samorządy tworzące metropolię?

- Żadna instytucja nie rozwiąże postawionych przed nią problemów bez odpowiednich środków finansowych. Jeśli chcemy zachęcić gminy do budowania związków metropolitalnych, to powinna być też dodatkowa dotacja z budżetu państwa, jakaś, nazwijmy to, subwencja metropolitalna. Sądzę, że warto przekonywać do tego Ministra Finansów. Metropolie są lokomotywami rozwoju, które szybko spłacą dodatkowe nakłady.
Oczywiście niezbędne jest proporcjonalne finansowanie przez gminy, których zadania przejmie związek metropolitalny, jak i dostęp do środków europejskich.

- Jak już jesteśmy przy sporach, to szczególnie u nas widoczny jest spór o przyszłą nazwę metropolii. Marszałek Senatu Bogdan Borusewicz mówi o metropolii gdańskiej. Z kolei były marszałek Sejmiku Pomorskiego Jan Zarębski opowiada się za Trójmiastem. To ma uszanować ambicje zarówno Gdańska jak i Gdyni. Które rozwiązanie jest panu bliższe?

- Na nazwę patrzę z punktu widzenia marketingowego. Poza granicami Polski najbardziej rozpoznawalną marką jest Gdańsk. Dlatego dla mnie aglomeracja powinna być gdańska. Podobny problem występuje zresztą na Śląsku, gdzie toczy się dyskusja czy metropolia ma być śląska czy katowicka.

- Pojawia się też pomysł Silesii...

- Można oczywiście użyć nazwy Silesia, ale później będzie trzeba dodatkowo przy nazwie tłumaczyć gdzie to jest. Niemniej jednak, jeśli wygra u nas pomysł na inną nazwę - chociażby metropolia trójmiejska - to nie sądzę, żeby był to jakiś istotny mankament. Choć marketingowo w nazwie najlepszy byłby Gdańsk.

- Kiedy ustawa metropolitalna ma szansę zacząć działać?

- Sygnałem pokazującym determinację rządu byłoby przyjęcie przez Radę Ministrów projektu jesienią tego roku. Ustawa mogłaby być uchwalona przez parlament w przyszłym roku i wejść w życie od 1 stycznia 2009 r., być może pilotażowo, dla naszej aglomeracji i śląskiej. To trudne, ale możliwe.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Dlaczego chleb podrożał? Ile zapłacimy za bochenek?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na gdansk.naszemiasto.pl Nasze Miasto