Jak odnosi się pan do ostatnich wydarzeń w gminie i zapowiedzi referendum nad odwołaniem pana i Rady Gminy? - rozpoczynamy rozmowę z Ryszardem Wittke, wójtem gminy Nowa Wieś Lęborska.
- Cała ta sytuacja jest bardzo krzywdząca dla mieszkańców. Niepotrzebnie miesza się całe społeczeństwo gminy przez jedną inwestycję. Kilka niepełnych i niesprawdzonych u źródła informacji na temat projektu modernizacji boiska w Garczegorzu, tzw. Sahary sprawiło, że w dyskusję wciągnięto całe społeczeństwo. Nie chciałbym, żeby gmina była skłócona, do tej pory zawsze u nas był spokój. Nie ukrywam, że cała sytuacja rozpoczęła się od inwestycji dotyczącej modernizacji „Sahary". Na komisji zadeklarowałem radnym, że jestem przeciwny kwocie 1,2 mln zł i nie podpiszę się pod realizacją tej inwestycji za taką kwotę, bez względu na stanowisko radnych, którzy są za „Saharą”. W obecnym budżecie zadań jest dużo, kilkadziesiąt i radni to doskonale wiedzą. Przewidujemy, żeby w każdej miejscowości coś zrobić. Trochę mnie boli, że jedna inwestycja, nawet nie rozpoczęta, ma być przyczyną tych wszystkich zapowiadanych wydarzeń, niemniej jestem przygotowany. Szkoda, że nie mówi się tak głośno o oddawanym do użytkowania, nowoczesnym i bardzo ładnym przedszkolu, przy którym muszę powiedzieć, że nie było wielkiego entuzjazmu, ale nikt z radnych poprzedniej kadencji „nie przeszkadzał”. My wszyscy, czyli ja i radni jesteśmy po to, żeby przedszkole czy żłobek istniało na terenie naszej gminy. Inwestycja ta została dofinansowana z wielu źródeł: otrzymaliśmy rządowe pieniądze od wojewody oraz od marszałka, w ramach środków europejskich na wyposażenie i zatrudnienie sześciu osób,. To procentuje. Staramy się nie robić inwestycji tylko ze swoich pieniędzy. Jeżeli chodzi o „Saharę”, to wyraźnie powiedziałem, żeby klub Anioły Garczegorze starał się o sponsorów. Pierwsza rozmowa z radnymi dotyczyła kwoty 400 tys. zł i to radni jednogłośnie zaakceptowali.
Na stronie internetowej gminy ukazała się informacja, dotycząca własności boiska w Garczegorzu. Czy to miało uspokoić sytuację?
- Niestety są osoby, które opowiadają ludziom, że „Sahara" jest prywatnym terenem, a to jest nieprawda. Wszystkie boiska są gminne. Nie ma na terenie gminy obiektów sportowych, które byłyby zarządzane przez osoby prywatne. Mogą one być użyczane na grę różnym podmiotom. Na terenie gminy funkcjonują trzy zespoły piłkarskie – Anioły Garczegorze, Zenit Redkowice i Start Łebień. Jeszcze raz chciałbym powtórzyć, że jestem przeciwny tak dużym wydatkom na tą inwestycję i trzeba szukać środków zewnętrznych. Odnośnie boiska w Garczegorzu, to Polski Związek Piłki Nożnej poinformował nas jakie wymagania powinny spełniać boiska, żeby były dopuszczone do rozgrywek. Nasz dział inwestycyjny kontaktował się z Polskim Związkiem Piłki Nożnej i okazało się, że klub Anioły Garczegorze już dawno nie powinien grać na tym boisku i nie powinien otrzymywać licencji na grę na takim obiekcie. Chodzi o stan murawy. Po drugie, w ostatnim czasie otrzymaliśmy pismo od PZPN, które było adresowane do wszystkich samorządów, dotyczące wymagań jakie powinny spełniać boiska, żeby były dopuszczone do rozgrywek. Być może, że po przeanalizowaniu tych wytycznych inwestycja ta może być bardzo trudna do zrealizowania.
Jakie pan wójt widzi wyjście z tej sytuacji?
- Z radnymi ustaliliśmy, że zlecimy wykonanie drugiego kosztorysu. Uważam, że obecny na łączną kwotę około 1,4 mln zł to zdecydowanie zbyt wielka kwota. Nie wierzę, że wykonanie murawy może kosztować aż 1,2 mln zł - to nierealne dla nas. Proponowaliśmy, żeby klub przy współpracy z gminą znalazł sponsorów, żeby ewentualna realizacja inwestycji odbyła się z częściowym udziałem społecznym, a nie tylko wyciągając ręce po pieniądze podatnika, bo to jest akurat najprostsze. Po otrzymaniu drugiego kosztorysu wrócimy z radnymi do dyskusji. Kosztorysant, który przygotowywał obecny kosztorys nie dał się przekonać i powiedział, że sporządził go zgodnie ze sztuką budowlaną. Uważam, że po przetargach kwota inwestycji może być dużo niższa. Często jestem pytany, dlaczego 1,2 mln zł. Kwota taka musi znaleźć się w projekcie budżetu, ale to nie oznacza, że będzie wydana. Na kwotę kosztorysową tj. 1,4 mln składa się pełny zakres modernizacji boiska, natomiast kwota 1,2 mln zł jest kwotą pomniejszoną o wartość robót związanych z wykonaniem trybun i oświetlenia. Zgodnie z obowiązującym prawem kwota kosztorysowa musiała zostać wpisana do budżetu. Nie jest powiedziane, że te 1,2 mln zł musi zostać w całości wydatkowane. Apelowałem do radnych, aby dogadali się. Nie przypominam sobie, aby w poprzednich radach były tak wyraźne dwa obozy. Przykre jest, że miesza się w to jeszcze mieszkańców. Radni są po to, żeby dbać o całą gminę, a nie tylko o miejscowości, gdzie mieszkają. Takie powinno być rozumowanie wszystkich radnych. Ja też byłem radnym 8 lat w gminie i 4 lata w powiecie. Nie może być tak, żeby przez jedną inwestycję społeczeństwo było tak skłócone. Ciągle apeluje, żeby rozmawiać i dogadać się, rozmawiać i być współgospodarzem tej gminy, a nie patrzeć tylko na swoje sprawy. Nie może być też tak, że w ramach prac nad projektem budżetu zostają wpisane dodatkowe inwestycji, a wójt ma się martwić jak je wykona. Na tą chwilę nie chciałbym jeszcze podejmować decyzji, co dalej z tą inwestycją. Dalsze działania będą na pewno uzależnione od drugiego kosztorysu oraz analizy wytycznych PZPN. Wiem na pewno, że nie podpiszę się pod kwotą 1,2 mln zł, niezależnie od decyzji rady.
To jaka miałaby być to kwota?
- To zależy od radnych, którzy wskazali kwotę inwestycji na 400-500 tys. zł, jako realną i jest to kwota na, którą możemy się zgodzić. Powiedziałem to też klubowi Anioły Garczegorze, że 400 tys. zł tak, ale na 1,2 mln zł nie ma zgody, bo uważam że część prac można wykonać społecznie. Nie jest tak, że wszystko musi zrobić gmina. Uważam, że na 400 tys. zł radni zgodziliby się. Jedno boisko w gminie powinno być, dostosowane do wymogów rozgrywek organizowanych przez PZPN. Utrzymanie każdego klubu kosztuje, tego w Redkowicach, czy też w Łebieniu i Garczegorzu Nas nie stać, żeby utrzymać wymogi boisk dla wszystkich zespołów - w przypadku awansu do wyższych klas rozgrywkowych. Kluby powinny szukać sponsorów. Gmina przeznacza 200 tys. zł na sport i tyle będzie podzielone. Wspieramy kluby piłkarskie, tenis, lekkoatletykę, piłkę siatkową, karate. Niemożliwym jest, żeby jeden zespół dostał taką kwotę. Tymi sprawami zajmuje się Komisja. Składa się ona z trzech pracowników z gminy i dwóch ze stowarzyszeń. To komisja dokona wstępnego podziały środków przeznaczonych na rozwój sportu. Niektórzy będą zadowoleni, niektórzy nie - bo dostali za mało. Utrzymanie drużyny w IV czy V lidze kosztuje. Jednak nie oznacza to że wszystko musi odbywać się kosztem gminy. Należałoby pozyskać sponsorów, a wiem, że dziś o sponsorów jest bardzo trudno. Mamy dużo inwestycji, nie żyjemy tylko sportem, chociaż ja jestem za sportem, za każdym sportem, bo jak jest sport to jest zdrowie. Tylko to wszystko musi być poukładane, żeby sport nie skłócał, tylko jednoczył. Na dzień dzisiejszy widzę, że społeczeństwo jest lekko skłócone.
To pan chce zrobić teraz krok w tył i wrócić do tych 400 tys. zł?
- Radni powiedzieli ostatnio na nieformalnej komisji, że zgodni są na 400 tys. zł. Myślę, że decyzja będzie też uwarunkowana drugim kosztorysem. W tej sprawie musi być pełna zgoda wszystkich stron i tak do tego podchodzę.
Między 400 tys. zł a 1,2 mln jest jednak duża różnica. Może być trudno znaleźć kompromis.
- To jest potężna kwota. Jeden z radnych powiedział, że gdyby było 500-600 tys. zł, to kompromis jest możliwy. Dziś niektórzy zaczynają się trochę wycofywać. Na 1,2 mln zł gminy nie stać. To trzeba sobie wyraźnie powiedzieć. Ktoś powie, że ja mieszkam w Garczegorzu i mogę narazić się. Być może narażę się. Tylko, że jestem wójtem całej gminy i pamiętam to, co obiecałem mieszkańcom małych wsi, którzy nie mieliby przebicia. Na przykład droga do Dziechlina, którą jeździłem już ponad czterdzieści lat temu. Po prostu zużyła się. Ktoś mnie zapytał, czy ta droga musi być remontowana, bo tam jest mała przepustowość. Ale tam też mieszkają ludzie, a Dziechlino zaczyna się rozbudowywać. Teren jest bardzo piękny, wśród lasów. Nie można powiedzieć, że jeśli jest mała miejscowość, to nie może mieć drogi dojazdowej. Druga droga to odcinek od Redkowic do Niebędzina. To są obecnie dwa najgorsze odcinki dróg powiatowych na terenie gminy. W obecnym budżecie zapisane są środki na te przedsięwzięcia i będą realizowane wspólnie z powiatem na zasadzie 50 do 50. W następnej kolejności powiat chce robić drogę od Janowic w kierunku Rozgorza oraz od Łebienia w kierunku Kopaniewa. I tego powinniśmy się trzymać. Drogi są najważniejsze. Nie mówię już o drodze od dawnej ulicy Buczka w Lęborku, bo to jest inwestycja, która już się rozpoczęła i jest realizowana. Zależy mi również na realizacji drugiego odcinka tej inwestycji tj. od torów kolejowych na ulicy Bałtyckiej do ulicy Mostowej w Nowej Wsi Lęborskiej, żeby była cała droga zrobiona, a nie skakać z jednego miejsca na drugie. Tam ma być strzeżony przejazd kolejowy. Musimy zrobić Bałtycką i to mówią wszyscy radni. To jest droga priorytetowa. To jest moje zadanie, żeby przekonać radnych, żeby zrobić jeszcze w tym roku wspomniany drugi odcinek tej ulicy. Zadań mamy bardzo dużo. Proszę zobaczyć spowolnienie innych samorządów. Zaciągamy obligacje, ale nie można mówić, że to nietypowa rzecz, wszystkie samorządy dziś biorą. Chciałbym zwrócić uwagę, że do póki są pieniądze unijne czy dofinansowanie od marszałka czy wojewody, to musimy z niech korzystać, bo nikt nam tego nie wybaczy.
Tyle zadań, a jedna „Sahara” przyćmiła wszystkie.
- Niepotrzebnie. Uważam, że radni niewystarczająco dyskutowali ze sobą. To są trochę politycy, ale to nie jest powód, żeby kłócili się w taki sposób. Chciałbym sprostować i nie zgodzę się na kłamstwa. Nasza gmina jest dużą gminą. Jest bardzo fajna. Tutaj urodziłem się i tutaj spocznę. Uważam, że społeczeństwo nie zasłużyło na to, żeby się podzielić. Nie można dać się zwariować.
Czy jeśli będzie robiony remont „Sahary”, to nie będzie pan naprawiał dróg, czy zostanie to odłożone?
- Nie zostanie. „Sahara” za tę kwotę nie będzie robiona. Albo się wszyscy skonfliktujemy. Pewnie będą pretensje. Wspólnie ustaliliśmy, że jedno boisko, które spełnia wymagania PZPN, jest potrzebne. Nie muszą być trzy. PZPN stawia ostre warunki. Albo będzie boisko, albo nie ma gry. Może być taka sytuacja, że po przeanalizowaniu nowych wytycznych PZPN, obecna dokumentacja nie spełnia tych wymagań. Związek mówi, że „Sahara” i tak była już za długo tolerowana. Kiedyś została dopuszczona, były trybuny, było ogrodzenie. Minimum zostało spełnione.
Dyskusja dotyczyła też tego, czy trawa na boisko ma być z tzw. rolki, czy zasiana.
- Jestem za posianiem trawy, bo uważam, że to obniżyłoby koszty. Dlaczego mamy kupować z rolki, jak to też nie zawsze się sprawdza, mamy niedawny przykład Stadionu Narodowego. Dlaczego ktoś nie może poczekać 1-2 lata na ukorzenienie się trawy?
Z tego wynika, że w tym roku Anioły nie zagrają na swoim boisku.
- Myślę, że nie zagrają. Zobaczymy jeszcze, co będzie po przeanalizowaniu tych nowych wytycznych PZPN. Może dojść do sytuacji, że konieczne będzie spełnienie jeszcze wielu innych wymagań. Wtedy może być po temacie modernizacji „Sahary”. Gminy nie stać, żeby wydawać kilkaset tysięcy na prace dodatkowe.
A jak z użytecznością „Sahary". Kto może tam wejść i korzystać, czy jest dla wszystkich mieszkańców? Co Anioły muszą zrobić, jeśli chcą korzystać?
- Nie można od tak wejść z grupą zawodników na obiekt sportowy, z tego względu że ktoś musi odpowiadać, gdyby coś się stało, musi być opiekun. Jeżeli ktoś do nas wystąpi o udostępnienie obiektu na prowadzenie rozgrywek sportowych, to obiekt jest udostępniany na mocy obowiązującej uchwały. Klub Anioły Garczegorze dba o „Saharę” - koszą i podlewają trawę. Gminy to nie interesuje. Woda i energia opłacana jest przez Gminny Ośrodek Kultury.
Jaki procent środków na inwestycję pochłonąłby remont „Sahary"?
- 2-3 procent, ale nie jest tak, jak mówią, że tylko robimy „Saharę”. Nasza gmina jest duża, mamy 37 miejscowości i każdy ma prawo mieć odmienne zdanie. Nikomu nie można powiedzieć, że ma być za tym, czy za tym. Tylko trzeba mówić prawdę społeczeństwu, co było robione, a co jest robione. Każdy może sprawdzić na naszej stronie internetowej, jakie inwestycje zostały wykonane. Uważam, że w Nowej Wsi Lęborskiej jest dużo robione. Robimy i dalej chcemy robić ulicę Bałtycką. Wystąpiłem do Zarządu Dróg Wojewódzkich w sprawie remontu ulicy Grunwaldzkiej. Obiecano mi, że zastępca dyrektora Zarządu, przyjedzie celem oceny sytuacji i omówienia problemu tej drogi. Obecnie wykonywana jest dokumentacja na ulicę Lęborską. Jeśli to wszystko uda się wyremontować w najbliższym okresie, to droga do Łeby będzie cała nowa i uważam, że zapewni nam to spokój na lata.
- Na stronie BIP ukazało się obwieszczenie o wszczęciu postępowania administracyjnego na przebudowę boiska. Co to oznacza? Było 7 dni na konsultacje, czy ktoś się zgłosił?
- To jest procedura przewidziana dla decyzji określających lokalizację celu publicznego. Jest to jeden z etapów procesu inwestycyjnego i to musi być wykonane. Decyzja ta określa czy to przedsięwzięcie może zostać wykonane na przedmiotowej działce, gdyby jej nie było, to nie mielibyśmy o czym mówić. Wydanie tej decyzji nie ma nic wspólnego z fizycznym rozpoczęciem prac budowlanych. Natomiast muszę powiedzieć, że nie było zainteresowania ze strony społeczeństwa. Dzwoniła jedna radna. Czyli albo mają zaufanie, albo nie są zorientowani. Osoby, co budują wiedzą, że pierwsza musi być decyzja o warunkach zabudowy. Nie jest to dokument zezwalający na budowę budynku mieszkalnego. Ta decyzja będzie czekać i zobaczymy jak dalej rozwinie się sytuacja. Bez względu na to czy prace budowlane rozpoczną się za rok, dwa czy pięć, ta decyzja musi być wydana.
Błażej Makurat, pracownik Urzędu Gminy
- Ta Decyzja jest niezbędna do tego, żeby uzyskać pozwolenie na wykonanie robót budowlanych. Początkowo o nią nie występowaliśmy, bo projektant zasugerował, żeby zrobić zgłoszenie uproszczoną procedurą. W momencie złożenia dokumentów w starostwie, tamtejszy Wydział Budownictwa wydał postanowienie, w którym nałożył na Gminę obowiązek uzyskania decyzji o lokalizacji inwestycji celu publicznego. Czyli projekt był gotowy i tak naprawdę ta decyzja była już robiona pod ten gotowy projekt. Chcieliśmy uzyskać zgodę na budowę obiektu uproszczoną procedurą, żeby zminimalizować koszty, ale to się nie udało. Decyzja jest bezterminowa. Okazało się również, że będzie problem z odprowadzeniem wody z zaprojektowanego drenażu. Nie mogliśmy dokonać zrzutu wód bezpośrednio do rowu ze względu na wymóg uzyskania pozwolenia wodno-prawnego. Chcąc tego uniknąć przyjęliśmy, że te wody będą odprowadzane do zbiorników i wodę będzie można wykorzystać do podlewania murawy.
Pan wójt powiedział, że będzie sporządzany drugi kosztorys.
- Jak wcześniej powiedziałem kosztorysant, który przygotowywał obecny kosztorys powiedział, że sporządził go zgodnie ze sztuką budowlaną i według swojej najlepszej wiedzy. Uważam, że to za drogo, ale pan nie chciał dać się przekonać. Ja nie mogę zgodzić się, żeby taką kwotę przeznaczyć na to zadanie.
Błażej Makurat, pracownik Urzędu Gminy
- Po otrzymaniu nowego kosztorysu będziemy więcej wiedzieć.
Czy z naszej rozmowy ma pójść przekaz, że pan wójt nie podpisze się pod decyzją na 1,2 mln zł i liczy, że druga strona wycofa się z planów na referendum?
- To, czy się wycofają, jest ich sprawą. Nie jest prawdą, co piszą i co zostało rozpowszechnione w opinii publicznej. Duża grupa ludzi twierdzi, że nie było mowy o żadnym referendum, jak powstała inicjatywa i część mieszkańców chodziła i zbierała podpisy pod petycją przeciw „Saharze”. Dopiero teraz docierają do mnie takie sygnały. Ja nie będę nikogo ani prosił, ani błagał. Tylko to jest trochę nieuczciwe, bo tyle lat tu pracuje, poświęciłem swoje zdrowie, sprawy rodzinne zeszły na drugi plan i uważam, że nie zasługuje na to, żeby straszyli mnie referendum. Jeśli jest ich taka wola, to proszę bardzo. Jestem na wszystko przygotowany. Ja niczym nie ryzykuje, jak odwołają, to trudno. Tylko nie mogę zgodzić się z osobami, które kłamią w niektórych sprawach. Chodzą i opowiadają głupoty. Potem ludzie pytają, co jest prawdą. Pierwsze było, że boisko jest prywatne i dość mocno była ta informacja rozpowszechniana. Ja będąc mieszkańcem sam bym w to uwierzył. To jest gminna działka. Na naszej stronie, ukazała się moja informacja, które dementuje tę kwestię. Zobaczymy, co jeszcze teraz wymyślą. A jak się nie uda odwołać? To przeprowadzenie referendum będzie kosztować mieszkańców gminy kilkadziesiąt tysięcy zł. Powiem jedno. Nie można jedną inwestycją przekreślać kilkudziesięciu innych i powtarzałem to wielokrotnie. Bardzo mnie to męczy. Każdemu radnemu powinien być udzielony głos, czy jest za czy przeciw. Jedna i druga strona musi wyciągnąć z tego wnioski, bo tak dalej nie da się pracować. Ja nie mam problemu ani z jedną, ani z drugą stroną. Wszyscy powinni działać jak najlepiej dla gminy. Dostali zaufanie wyborców. W każdej miejscowości coś zrobimy, ale wszystkiego się nie da. Mi zależy na każdej inwestycji na terenie całej gminy. Jeżeli coś robimy, to gmina o tę inwestycję jest bogatsza. Długo tu pracuję i wiem, co należy zrobić w naszej gminie i w jakiej kolejności.
Debata prezydencka o Gdyni. Aleksandra Kosiorek versus Tadeusz Szemiot
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?