Policjantom udało się znaleźć samochód, którym uciekli złodzieje, po tym jak zrabowali 200 tys. zł z banku w Sobieszewie. Do napadu doszło w poniedziałek przed godziną 16. Trzej zamaskowani mężczyźni odjechali z miejsca zdarzenia skradzionym wcześniej w Gdańsku volkwagenem golfem. Funkcjonariusze dalej szukają sprawców napadu.
W Sobieszewie, dzielnicy Gdańska położonej na wyspie między Martwą Wisłą a Zatoką Gdańską, poza sezonem letnim nic właściwie się nie dzieje. Ulice świecą pustkami. Większość barów i sklepów jest zamkniętych.
Dwa radiowozy pełne policjantów, które jeździły wczoraj po ul. Turystycznej, to na wyspie bardzo rzadki widok.
- Od kiedy zlikwidowali komisariat, jedynie dzielnicowy od czasu do czasu przejedzie się po wyspie, a później zaraz do Gdańska ucieka - mówi jeden z klientów zakładu fryzjerskiego.
Na pytanie, gdzie można teraz znaleźć policjantów, pokazuje na budynek Ochotniczej Straży Pożarnej.
Na domofonie trzy przyciski, przy jednym z nich napis - policja. Po dość uporczywym dzwonieniu z głośnika dobywa się głos - Straż pożarna słucham. Na pytanie o policję mężczyzna tłumaczy, że na pewno są w terenie, "bo napad był". Po krótkiej rozmowie okazuje się, że normalnie policjanci też odwiedzają wyspę. Trwa to jednak krótko, ale są codziennie.
- Komisariat został zlikwidowany jeszcze na początku lat 80. - wyjaśnia Piotr Strojny z Komendy Miejskiej Policji w Gdańsku. - Na terenie wyspy codziennie są policjanci z VII komisariatu na Stogach.
Według policji dzielnicowi są na miejscu właściwie przez cały dzień, od 7 do 15 oraz od 15 do 21 "zawsze ktoś jest".
Tymczasem do banku, po napadzie, który miał miejsce około godz. 15.40 pierwsi policjanci ze Stogów przyjechali dopiero po 16.
- Akurat zbieraliśmy się do zamykania - mówi właścicielka sklepu z zabawkami, który leży naprzeciwko banku - Wtedy podjechał radiowóz, później karetka. Wcześniej nic nie było słychać ani widać.
Jak mówią stojące pod kwiaciarnią kobiety, złodzieje uciekli w głąb wyspy, w kierunku plaży.
- Ja do Nowego Dworu bocznymi drogami to w pół godziny dojadę, to taki złodziej na pewno szybciej tam dojechał - mówi pracownik sklepu z zabawkami.
Okazuje się też, że sam napad na bank mógł okazać się bardzo łatwym zadaniem dla przestępców. Powodem tego był brak ochroniarza wewnątrz placówki.
- Tam był tylko chłopak i młoda dziewczyna - opowiada jedna z klientek kwiaciarni, która leży niemal naprzeciw banku. - Moja córka chciała tam pracować, nawet ukończyła specjalny kurs, ale powiedziała, że ma złe przeczucia i bez ochroniarza w banku nie będzie pracowała - wspomina.
Jak ustaliliśmy, ochrona w banku jest bardzo drażliwym tematem.
- Nie wszystkie informacje można podać prasie, nie chcemy podawać przepisu na napad - usłyszeliśmy w Związku Banków Polskich. Zdaniem pracownika jednego z dużych polskich banków, każda siedziba musi być ochraniana. Nie ma znaczenia, czy jest to ochrona elektroniczna czy fizyczna. Każdy bank sam o tym decyduje.
Próbowaliśmy wczoraj skontaktować się z zarządem Banku Spółdzielczego w Pruszczu Gdańskim, którego oddział został obrabowany.
Niestety, kontakt z kimkolwiek z władz banku okazał się niemożliwy.
- Nikt z zarządu nie będzie się wypowiadał - to jedyne słowa, jakie usłyszeliśmy przez telefon.
Protest w obronie Parku Śląskiego i drzew w Chorzowie
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?