Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Ustalanie pomorskich list wyborczych

Michał Lewandowski, (G, mku)
Fot. j.bednarczyk
Fot. j.bednarczyk
Dziś pomorska PO rozpoczyna przymiarki do składu swoich list wyborczych. Nadal nie wiadomo, kto będzie lokomotywą w Gdańsku, po decyzji Donalda Tuska o tym, że będzie on ubiegał się o mandat w Warszawie.

Dziś pomorska PO rozpoczyna przymiarki do składu swoich list wyborczych. Nadal nie wiadomo, kto będzie lokomotywą w Gdańsku, po decyzji Donalda Tuska o tym, że będzie on ubiegał się o mandat w Warszawie. Z kolei PSL w regionie swoje listy ustalało już w piątek, jeszcze zanim Sejm podjął decyzję o samorozwiązaniu.

W Gdańsku zbierze się dzisiaj zarząd wojewódzki pomorskiej Platformy. Jeszcze wczoraj działacze jak ognia unikali jakichkolwiek pytań o konkretne nazwiska kandydatów.

- Postawimy na osoby kompetentne, cieszące się społecznym zaufaniem - deklarował tylko wiceszef pomorskiej PO Tadeusz Aziewicz.

Z kolei członek władz krajowych partii Sławomir Nowak dodawał, że celem PO jest nokaut PiS na Pomorzu.

- Ten region jest naszym matecznikiem - podkreślał Nowak.

Po wstępnej decyzji zarządu wojewódzkiego, nad pomorskimi listami w środę będzie debatował zarząd krajowy PO. Najprawdopodobniej w sobotę zaakceptuje je następnie rada wojewódzka i poznamy ich ostateczny kształt. Najciekawsza jest kwestia pierwszych miejsc na listach w okręgach gdańskim i gdyńsko-słupskim. W tym drugim najmocniejszym kandydatem na lidera jest poseł Marek Biernacki, choć gdyńska PO chciałaby widzieć na pierwszym miejscu Tadeusza Aziewicza. Większy kłopot jest w Gdańsku. Tu według naszych nieoficjalnych informacji kwestia lokomotywy wyborczej nie jest jeszcze ostatecznie przesądzona.

- Kandydatów jest co najmniej trzech: prezydent Sopotu Jacek Karnowski, Sławomir Nowak, są też prowadzone rozmowy z marszałkiem Senatu Bogdanem Borusewiczem - twierdzi jeden z naszych rozmówców.

Z kolei pomorski PSL na swoich listach chce promować samorządowców. Z okręgu gdańskiego liderem będzie Stanisław Kochanowski - szef partii w województwie i wójt Sztutowa. W okręgu gdyńsko-słupskim ludowcy chcą postawić na pierwszym miejscu listy kobietę - wiceprzewodniczącą Rady Powiatu w Wejherowie, Stanisławę Bujanowicz. Na listach PSL mają się też znaleźć m.in. były poseł Stanisław Kalinowski oraz wicestarosta bytowski i były radny Sejmiku Pomorskiego Krzysztof Sławski.

Odwołanie ministrów rządu Jarosława Kaczyńskiego było złamaniem konstytucji - grzmią politycy opozycji. Andrzej Lepper zastanawia się nad zaskarżeniem premiera za jego wypowiedzi na Kongresie Polskiej Wsi. Lewica debatowała na konwencji programowej, a Jarosław Kaczyński przekonywał na konwencji PiS w Poznaniu: - Polska jest lepsza niż 2 lata temu.

Ogłoszenie decyzji o samorozwiązaniu Sejmu w piątek i o tym, że wybory odbędą się 21 października okazało się sygnałem dla polityków - gremialnie ruszyli w Polskę. Jeszcze w sobotę premier w podtarnowskich Wierzchosławicach na Kongresie Polskiej Wsi mówił o problemach rolników. Wezwał też do odrzucenia idei liberalizmu, która pociąga za sobą "konkretny zamach" na interesy wsi. Podkreślał też zasługi swojego rządu. Tymczasem Andrzej Lepper stwierdził, że Jarosław Kaczyński popełnił nadużycie, przypisując sobie to, co dobrego stało się w ostatnim czasie w polskim rolnictwie.
- Zastanawiamy się, czy tego nie zaskarżyć w trybie wyborczym - zaznaczył lider Samoobrony w niedzielnej audycji "Siódmy dzień tygodnia" w Radiu Zet.

Dalej w programie zaproszeni politycy opozycji uznali, że, przy okazji odwołania ministrów i ponownego powoływania niektórych z nich, doszło do złamania konstytucji (chodzi m.in. o szefową MSZ Annę Fotygę i ministra transporty Jerzego Polaczka). Mówili o tym zarówno Jan Rokita (PO) i Roman Giertych (LPR). Za "pogwałcenie konstytucji" całą sytuacje uznał też prawnik prof. Andrzej Rzepliński.

- Parlament stracił możliwość kontrolną nad rządem - dodawał szef SLD Wojciech Olejniczak.
Zdaniem Leppera winny tej sytuacji jest prezydent Lech Kaczyński, który powinien stać na straży konstytucji. W piątek Sejm miał debatować i głosować nad wnioskami PO o odwołanie ministrów Jarosława Kaczyńskiego. Nie doszło do tego, bo premier wcześniej wszystkich zdymisjonował i powołał na funkcje sekretarzy stanu w resortach (pełnią obowiązki ministrów). Niektórzy jednak otrzymali ponowne nominacje.

- PO w kampanii będzie mówiła o ministrach to, co chcieliśmy im wytknąć w debacie sejmowej. Społeczeństwo pozna nasze argumenty - podkreślał w Gdańsku poseł PO Sławomir Nowak.

Krytycznie do wniosków PO odniósł się za to Tadeusz Cymański (PiS), który uważa, że prezydent i premier nie naruszyli konstytucji.

- Polska jest lepsza niż 2 lata temu, nie zmieni tego wściekła kampania "antykaczyzmu" i furia klasy panującej III RP, której przedstawiciele wiedzą, że nie zasługują na swe pozycje społeczne, a wielu z nich wie, na co naprawdę zasługuje - przekonywał natomiast w Poznaniu na konwencji PiS premier Jarosław Kaczyński.

Wtórował mu m.in. minister kultury i dziedzictwa narodowego Kazimierz Ujazdowski: - Rządy PiS są syntezą tradycji i nowoczesności.

Z kolei Lewica i Demokraci w niedzielę zorganizowali swoją konwencję programową w Warszawie.
"IV RP okazała się mitem.(...) Projekt "państwa prawa i sprawiedliwości", "państwa solidarnego" zamieniony został w swoje przeciwieństwo - zepsute prawo, zawłaszczone państwo, podzielone społeczeństwo" - czytamy m.in. w programie LiD.

W konwencji brał udział m.in. były prezydent Aleksander Kwaśniewski, szef rady programowej LiD.

- Chcemy pokazać normalność i spokój - przekonywał m.in. Wojciech Olejniczak.

Z kolei Władysław Frasyniuk (Partia Demokratyczna) stwierdził, że kampania wyborcza będzie kampanią strachu, ale "LiD nie boi się prawicy".

Pierwsze hasło LiD na tą kampanię ma brzmieć: "Dobre rządy, zamiast głupich wojen".

Ekspert: działanie premiera zgodne z konstytucją, ale rezultat z konstytucją sprzeczny

Zdaniem konstytucjonalisty dr Ryszarda Piotrowskiego z UW, odwołanie przez premiera wszystkich ministrów, a następnie zapowiedź powołania ich, jest "wykonaniem postanowień konstytucji, ale w taki sposób, że prowadzi to do rezultatów z konstytucją sprzecznych".

Krótko po przyjęciu przez posłów wniosku o samorozwiązaniu Sejmu, prezydent Lech Kaczyński, na wniosek premiera Jarosława Kaczyńskiego, odwołał ministrów, wobec których zgłoszono wniosek o wyrażenie wotum nieufności. Premier nie wykluczył jednak powołania ministrów na ich stanowiska ponownie. Jeszcze w piątek na stanowisko wróciła minister spraw zagranicznych Anna Fotyga, a sobotę minister transportu Jerzy Polaczek.

- Premier może wystąpić do prezydenta o dokonanie zmian w składzie rządu, ale jeśli to działanie premiera i prezydenta ogranicza i paraliżuje uprawnienia Sejmu do uchwalania wotum nieufności, to tym samym, mamy do czynienia z takim wykonywaniem prawa, które prowadzi do jego naruszenia - mówi Ryszard Piotrowski. Według niego, dyskusyjna może być jednak też kwestia uchwalenia wotum nieufności wobec wszystkich ministrów jednocześnie.

Zwrócił zarazem uwagę, że to jednak nie uzasadnia ograniczenia praw Sejmu.

- Do uchwalenia tych wniosków jeszcze nie doszło, a już nastąpiły zmiany w rządzie, które miały na celu pozbawienie Sejmu prawa do debaty" - dodał. - Paraliżowanie funkcji kontrolnych Sejmu, niezależnie od motywów, jest naruszeniem konstytucji. Nie nastąpiło sparaliżowanie prac rządu przez Sejm, tylko odwrotnie: sparaliżowanie pracy Sejmu przez premiera i prezydenta.

Dodał, że konstytucję można oczywiście zmienić, ale "dopóki ona obowiązuje, to nie można postępować tak, aby nie mogła ona być stosowana".

Nasi drodzy parlamentarzyści

Około 11 milionów zł kosztować będzie rozwiązanie parlamentu. Pieniądze te pójdą przede wszystkim na odprawy dla posłów i senatorów oraz pracowników ich biur. Płatnikiem będzie państwo, czyli my wszyscy. Ile dostaną posłowie i senatorowie? 30 tys. zł - trzykrotne miesięczne uposażenie poselskie i senatorskie dla tych parlamentarzystów, którzy nie wystartują w kolejnych wyborach albo nie dostaną się do parlamentu, 9 tys. zł – na biura poselskie i senatorskie dla nowo wybranych parlamentarzystów 4,5 tys. zł – na biura poselskie i senatorskie dla reelektów.

- W sejmowym budżecie na ten rok nie zaplanowaliśmy środków na odprawy – przyznaje Zbigniew Jegliński z Kancelarii Sejmu. - Taką rezerwę planujemy tylko w latach, gdy przypada konstytucyjny koniec kadencji, czyli w tym wypadku za 2 lata. Lada dzień Kancelaria przygotuje kalkulacje wyborczych wydatków i wystąpi do ministra finansów o uruchomienie specjalnych rezerw.
Z kolei lider Ligi Polskich Rodzin, Roman Giertych twierdzi, że zbliżające się wybory będą kosztować około 200-300 milionów złotych.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gdansk.naszemiasto.pl Nasze Miasto