Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Ojciec Marek Kiedrowicz wrócił do Lęborka. Tym razem na motocyklu z jubileuszowym Rajdem Katyńskim

Marcin Kapela
Marcin Kapela
Po raz pierwszy Lębork gościł wszystkich uczestników, w tym roku już 20 edycji Międzynarodowego Motocyklowego Rajdu Katyńskiego. Z rajdem wrócił do Lęborka o. Marek Kiedrowicz, franciszkanin pełniący posługę w Sanktuarium św. Jakuba Ap. w Lęborku w latach 2012-2014. Uczestnicy rajdu z piątku na sobotę odpoczywali w Domu Pielgrzyma, korzystając z gościnności franciszkanów. W sobotni poranek pomodlili się, złożyli kwiaty i zapalili znicze pod tablicą upamiętniającą ofiary zbrodni żołnierzy Armii Czerwonej w 1945 r. na plebanii.

Tegoroczna, jubileuszowa edycja rajdu jest inna niż poprzednie. Z powodu pandemii koronawirusa motocykliści nie pojadą po raz pierwszy do Katynia. Rajd rozpoczął się 15 sierpnia w Radzyminie, miejscu bitwy stoczonej podczas wojny polsko-bolszewickiej, która była jednym z punktów zwrotnych Bitwy Warszawskiej. Rozpoczął się Mszą św. o godz. 20:00 koncelebrowaną przez kapelana Rajdu Katyńskiego, ojca Marka Kiedrowicza. Jak mówił ojciec kapelan - Polskę wieziemy w sercach, a Katyń też tam jest. Nawoływał "abyśmy jednoczyli się pod świętymi znakami krzyża i biało-czerwonej flagi".

Po mszy doradca prezydenta Andrzeja Dudy wręczył za specjalne zasługi "Medale stulecia odzyskania przez Polskę Niepodległości" kilkunastu osobom. Wśród odznaczonych była Katarzyna Wróblewska, prezes Stowarzyszenia Międzynarodowy Motocyklowy Rajd Katyński. Z komandorem rajdu rozmawialiśmy w Lęborku.

Panią komandor zapytaliśmy, dlaczego Lębork znalazł się na trasie tegorocznego, jubileuszowego rajdu.

- Cały Rajd Katyński w Lęborku jeszcze nie był. Odwiedzaliśmy Lębork mniejszymi grupami, mniejszymi rajdami. Cały to pierwszy raz. Lębork jest na naszej trasie ponieważ od wczoraj jedziemy szlakiem zbrodni pomorskiej, szlakiem Marszu Śmierci. Przed Lęborkiem byliśmy na cmentarzu w Krępie Kaszubskiej. Jesteśmy zaprzyjaźnieni z franciszkanami, więc było naturalne, że możemy tu przyjechać, że będziemy przyjęci z prawdziwą, polską gościnnością. Z Lęborka pojedziemy śladami Gryfa Pomorskiego, który najpierw nazywał się kaszubski. Będziemy meandrować po Kaszubach i poznawać miejsca związane z historią tej formacji, która walczyła o niepodległość Polski. Na każdym etapie tegorocznego rajdu jedzie inna liczba uczestników. W tej chwili mamy 55 osób. Następny nocleg mamy w Gołubiu w szkole. Założenie Rajdu Katyńskiego to wyprawa pielgrzymkowa, surwiwalowa, w sposób naturalny ma być trudna.

Ten rajd jest inny od poprzednich, ponieważ nie jedziecie do Katynia. Dlaczego?

- Nie jedziemy ze względu na sytuację pandemiczną, natomiast odwiedzamy miejsca, które związane są ze zbrodnią katyńską. Będziemy na grobie Janiny Lewandowskiej, jedynej kobiety zabitej w Katyniu. Po drodze odwiedzaliśmy różne pomniki i miejsca związane z ludźmi, którzy zostali zamordowani w Katyniu. Spotkamy się też z ludźmi, z którymi normalnie spotykamy się na Ukrainie, potomkami mieszkańców Huty Pieniackiej, czyli wioski, która przestała istnieć w ramach rzezi wołyńskiej. Oni kultywują pamięć swoich przodków. Z reguły spotykaliśmy się w tym miejscu, które jest pozostałością po wiosce Huta Pieniacka, ale teraz spotkamy się z nimi we Wschowie.

Czy to najważniejszy punkt tegorocznego rajdu?

- Nie ma wyróżników. Każde miejsce, gdzie została przelana polska krew, gdzie spotykamy świadków historii, oddajemy hołd ludziom, dzięki którym żyjemy dziś w wolnym kraju, jest dla nas równie ważne. Startowaliśmy 15 sierpnia w Radzyminie, w stulecie Bitwy Warszawskiej. Tam też uczestniczyliśmy w ogromnej Eucharystii upamiętniającej i dziękczynnej za to wydarzenie, ten cud, który obronił nie tylko Polskę, Europę, a może i świat od zalewu zarazy bolszewickiej, od komunizmu. Trudno wyróżnić jakieś miejsce, bo życie ludzkie jest bezcenne. Nasz rajd pokazuje, że są pewne wartości, za które niestety trzeba oddać życie. Dla następnych pokoleń, dla tych, którzy poważnie traktują hasło "Bóg Honor Ojczyzna". Te wartości uniwersalne przeniosą się na następne pokolenia za daninę krwi. W Lęborku składamy kwiaty pod tablicą, bo jeśli na naszej trasie są takie miejsca, to trzeba tę pamięć nieść.

Czy to osoba ojca Marka spowodowała, że nie ominęliście Lęborka?

- Ojciec Marek jest osobą niezwykłą, jest bardzo zaangażowany, jest rajdowcem od 2009 r., więc to nie jest przypadkowe, że tu jesteśmy. Nie jest przypadkowe, że jest kapelanem rajdu, że służy nam swoją pomocą sakramentalną, duchową. I też swoją wiedzą historyczną, bo uczestniczył w Gdańsku jako wolontariusz, kiedy poszukiwano szczątków "Inki", "Zagończyka". Jest postacią nietuzinkową, zaangażowaną historycznie, patriotycznie, a przy okazji dba o całą stronę duchową rajdu.

Kapelanem rajdu jest od lat ojciec Marek Kiedrowicz. W latach 2012-2014 posługiwał w Sanktuarium św. Jakuba Ap. w Lęborku. Od 2016 r. jest u franciszkanów w Gdańsku. Czy to jemu "zawdzięczamy", że XX Międzynarodowy Motocyklowy Rajd Katyński przyjechał do Lęborka?

- Zawdzięczamy to może za dużo powiedziane, choć nie ukrywam, że była to moja sugestia. Lębork znalazł się nie tylko z powodu mojej serdeczności do Lębork, ponieważ to miejsce naznaczone jest też tymi historycznymi bliznami. Wczoraj jechaliśmy szlakiem Marszu Śmierci ze Stutthofu, stąd Lębork nie mógł nie znaleźć się na tej mapie. Natomiast ta blizna, która jest w postaci naszego klasztoru, kiedyś plebanii, na której wojska Armii Czerwonej zamordowały księży i ludzi świeckich z ich rodzin, o czym pamiętamy dzięki tej tablicy, która wisi na ścianie. To też powoduje, że to miejsce jest miejscem szczególnym na mapie tegorocznego rajdu.

Jaka jest rola kapelana w rajdzie?

- Towarzyszenie, bycie blisko ludzi, a to przekłada się zarówno na sprawowanie sakramentów, jak i na zwykłe rozmowy, rozmowy duchowe. Bardzo często ta bliskość powoduje, że ludzie otwierają się i chcą poruszyć tematy, o których czasami nie rozmawiają przez lata z różnych powodów. Tematy, które dominują, to są bardzo mocne przeżycia, zwłaszcza, dla ludzi, którzy wcześniej nie zetknęli się czy ze Stutthofem, czy z Piaśnicą. Tak, jak ja tam powracam, to zawsze jest to rodzaj głębokiego przeżycia. A czasami takie zwykłe rozmowy, przy posiłku, o świecie, o motocyklach.

Czy na pomorskiej ziemi, to ojciec jest przewodnikiem historycznym?

- Częściowo tak. Uczestniczyłem w wyznaczaniu tych miejsc. Dziś będzie nas prowadził ktoś inny szlakiem Gryfa Pomorskiego. Nie ukrywam, że pomimo, że tu mieszkałem i mieszkam nadal, bo w Gdańsku posługuje, to ciągle Gryf Pomorski jest jeszcze dla mnie nieodkrytą kartą.

Trochę lat minęło, od kiedy ojca nie ma w parafii w Lęborku. Czy zostaliście dobrze przyjęci?

- Zostaliśmy nawet lepiej, niż spodziewaliśmy się. Dla Rajdu Katyńskiego sam fakt, że mamy dach nad głową jest już luksusem. Tak, jak widać na motocyklach są przytroczone namioty. Jesteśmy przygotowani do tego, żeby nocować w warunkach iście spartańskich. Zdarza się nam, że bez węzłów sanitarnych, bez wody bieżącej. Tutaj mieliśmy te wszystkie luksusy.

Uczestnicy rajdu pomodlili się, złożyli kwiaty i zapalili znicze pod tablicą upamiętniającą zamordowanych na plebanii.

Uczestnikom rajdu pobłogosławił o. Robert Wołyniec, proboszcz Sanktuarium.

- Sanktuarium to miejsce odwiedzin, pielgrzymek, ale i zatrzymania się, nabrania siły do dalszej drogi, dlatego cieszę się, że w takiej dużej liczbie mogliśmy was podjąć. Dobrego pielgrzymowania, bo przed wami jeszcze daleka droga. Żebyście pokonali wszystkie burze, i te atmosferyczne, i te życiowe.

Przed wyjazdem rozległa się komenda "Na koń!". I ruszyli do kolejnego miejsca pamięci martyrologii Polaków.

od 7 lat
Wideo

Uwaga na Instagram - nowe oszustwo

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na lebork.naszemiasto.pl Nasze Miasto