- Jadąc do Łeby, przy drodze za Nową Wsią Lęborską zobaczyliśmy rannego samca sarny. Najprawdopodobniej został potrącony - relacjonuje pani Patrycja Zasępa. - Zatrzymaliśmy auto. Od razu zadzwoniłam pod numer 112, stamtąd dostałam namiary na weterynarza. Ale gdy skontaktowałam się z nim, usłyszałam, że ma na dzisiaj umówione zabiegi i nie może przyjechać. Odprawiło mnie też kilku innych weterynarzy - dodaje pani Patrycja.
Kobieta zadzwoniła więc do schroniska w Małoszycach.
Katowali psa
Podejrzani o pobicie w rękach policji
- Tam usłyszałam, że zwierzęta dzikie należą do Skarbu Państwa i nie zabiorą rannego koziołka - mówi.
Pani Patrycja próbowała także dodzwonić się do lęborskiego nadleśnictwa. - Niestety, to była sobota i nikt nie odebrał - twierdzi.
Przez cały czas stała w pobliżu rannego zwierzaka. - Kręciło się tam kilku młodych ludzi, mieliśmy wrażenie, że czekają, kiedy tylko odjedziemy. Nie chcieliśmy, aby koziołek trafił na steki - dodaje.
Biegali po mieście na orientację
Spłonęła dyskoteka
Sytuację rozwiązał telefon od dyżurnego policjanta, który podał numer telefonu do lęborskich Animalsów.
więcej w dzisiejszym numerze Dziennika Bałtyckiego
Jak postępować, aby chronić się przed bólami pleców
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?