Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Moje miasto. Czy smok „Krakusek” plunie ogniem i ile za to zapłacimy? Owca w zeszłym roku kasowała 6 tysięcy

Piotr Tymczak
Piotr Tymczak
Zapytano mnie w redakcji, czy jeśli ktoś mało interesuje się sportem, to na czas igrzysk europejskich powinien wyjechać z miasta? Odpowiedziałem, że ani tłumów, ani korków nie prognozuję, a że pytała koleżanka „od kultury” to wręcz zachęcam ją do pozostania w mieście, by zobaczyła choćby ceremonie otwarcia i zamknięcia imprezy. Wstępnie zarezerwowano na nie ok. 25 mln zł. Już same nakłady mogą świadczyć o tym, że będą to jedne z najważniejszych tegorocznych widowisk - cokolwiek by nie mówić - artystycznych w kraju.

Inny z kolegów złapał się za głowę słysząc takie sumy i zaczął wyliczać, co za to można byłoby zrobić w Krakowie, ile wybudować boisk czy parków.

Drogo – fakt. To jednak tylko jedna strona medalu. Z drugiej jego strony są inwestycje za pół miliarda tylko dlatego, że Kraków organizuje igrzyska. Nie zapominajmy też jak kosmicznej wysokości są dzisiaj stawki w tzw. show biznesie. W zeszłym roku dla potrzeb kampanii promocyjnej „Kraków cię zasmoczy” miasto wynajęło owcę za 6 tys. złotych, które powędrowały do kieszeni dostarczyciela owcy.

Teraz w roli głównej ma wystąpić smok Krakusek (maskotka imprezy) i nie w towarzystwie owcy, ale salamandry Sandry. Pojawiły się w związku tym sugestie, dlaczego nie mógłby być gołąb i obwarzanek. Niestety te kandydatury odpadły w przedbiegach, choć, że obwarzanek może być tylko krakowski nie trzeba nikomu wyjaśniać. Obwarzankiem nazywane są też otaczające miasto gminy, znane z tego, że wciąż palą węglem i trują powietrze nie tylko w swoich miejscowościach. Może dlatego obwarzanek przegrał, ale i smok Krakusek też nie musi być szczęśliwym wyborem, bo ktoś może smoka skojarzyć ze smogiem.

Gołąb to ptak kojarzący się jak żaden inny z podwawelskim grodem, a do tego symbol pokoju. On jednak nie ma w Krakowie przyszłości, bo wypierany jest z naszych balkonów, gzymsów i parapetów przy użyciu kolców, siatek czy odstraszających figurek ptaków drapieżnych.

Będzie więc smok z mało krakowską salamandrą, a do tego rewia świateł i inne krakowskie akcenty, takie jak czerwone korale czy charakterystyczne dla miasta kopce.

Co jeszcze zobaczymy? To będzie wiedział reżyser widowiska, którego... jeszcze nie znamy. Zostało 127 dni do igrzysk i jeszcze nie wiadomo, kto przygotuje najważniejsze ceremonie, dzięki którym Kraków dostanie okazję, by przypomnieć się całemu światu.

Pod koniec lutego ma zostać rozstrzygnięty przetarg na firmę, która przygotuje widowiska. Jeden z kolegów skomentował: „Przetarg na przedsięwzięcia artystyczne, to tak jakby teatr ogłosił przetarg, kto przygotuje Hamleta i wybrał najtańszą propozycję”.

Tu też jest druga strona medalu. Organizatorzy igrzysk wybrali przetarg, bo ma być przecież transparentnie. Czy ktoś w to uwierzy? Na razie niemal każdy z kim rozmawiam, mówi mi, że wszystkiego nie uda się zrobić w trzy miesiące, karty już dawno rozdane a przetarg na widowisko to jedynie formalność.

Cała nadzieja, że w końcu to przecież Kraków, za trzy miesiące śniegi zdążą stopnieć, może nawet piach i kurz po zimie ktoś zdecyduje się tym razem sprzątnąć, a chwasty w fontannie na Plantach poświęconej Chopinowi nie zdążą wyrosnąć.

Andrzej Sikorowski śpiewa: „U nas chodzi się z księżycem w butonierce, u nas wiosną wiersze rodzą się najlepsze…”. Po igrzyskach w Baku i Mińsku, organizowanych w stolicach krajów, którym do demokracji bardzo daleko jest szansa, że zamiast sztywnego protokołu, propagandy i bizantyjskich wydatków będziemy mieć wreszcie prawdziwe swojskie igrzyska – czas improwizacji i krakowski spontan na maksa. To oznacza, że nie ma się co spieszyć z organizacją imprezy na trzy miesiące przed datą jej rozpoczęcia, wystarczą przecież trzy tygodnie. Wszystko się zacznie 21 czerwca, na Stadionie Miejskim im. Henryka Reymana – uważanym za perłę architektury światowej.

Niech więc krakowski smok, o jakże groźnym imieniu Krakusek, plunie tego dnia prawdziwym ogniem, a nie skończy tak jak w znanej krakowskiej legendzie, gdy pożarł wypchaną siarką owieczkę.

Na ile procent Polska otrzyma pieniądze z KPO?

od 16 lat

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo

Materiał oryginalny: Moje miasto. Czy smok „Krakusek” plunie ogniem i ile za to zapłacimy? Owca w zeszłym roku kasowała 6 tysięcy - Gazeta Krakowska

Wróć na krakow.naszemiasto.pl Nasze Miasto