- Sąd drugiej instancji orzekł, na podstawie opinii biegłych, że nie można wykluczyć, że nawet przy zachowaniu wszystkich procedur pacjent mógłby umrzeć - twierdzi Danuta Jastrzębska, rzecznik prasowy Sądu Okręgowego w Słupsku. - Bezsporny jednak pozostaje fakt, że procedury zostały naruszone.
Marcin Zieliński pozostawił ciężarną żonę. Córki nie zdążył poznać.
W maju 2006 roku Marcin Zieliński zwichnął nogę w kostce. Lekarz Janusz M. założył mu gips. Z pozoru niegroźny uraz spowodował zakrzepicę żył głębokich. Mężczyzna zaczął gorączkować, pojawiły się bóle. Marcin Zieliński trafił do szpitala, gdzie "obejrzał" go Janusz Ch., drugi z oskarżonych lekarzy.
- Lekarz rodzinny wysłał syna z podejrzeniem zakrzepicy na Szpitalny Oddział Ratunkowy - mówi ojciec Marcina Zielińskiego, Tadeusz Zieliński, psychologi. - Jednak tam, po dwóch godzinach oczekiwania, lekarz stwierdził, że to nie zakrzepica, a zwykła infekcja. Odesłał go do domu i przepisał paracetamol. Po kilkunastu dniach mężczyzna zmarł.
Sąd pierwszej instancji wysłuchał zeznań świadków i powołując się na opinie biegłych, uznał, że do błędu medycznego doszło już podczas nieprawidłowego założenia gipsu. To spowodowało zakrzepicę i zator w płucach. Śmierć mężczyzny, zdaniem sądu, była konsekwencją błędów obu lekarzy.
Sąd uznał obu lekarzy za winnych narażenia życia pacjenta i skazał Janusza M. na 7,5 tys. zł grzywny, a Janusza Ch. na 5 tys. zł. Zakaz wykonywania zawodu ich ominął.
- Prokurator nie wystąpił z takim wnioskiem. Takie zakazy wydaje się wtedy, kiedy zaniedbania są rażące - mówi Jastrzębska.- W tej sprawie tak nie było.
O więcej bulwersującej sprawie czytaj także w czwartkowym, papierowym wydaniu "Polski Dziennika Bałtyckiego"
Uwaga na Instagram - nowe oszustwo
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?