Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Lębork. Za branie łapówek sąd skazał byłych policjantów na więzienie. Wyrok jest nieprawomocny

Marcin Kapela
Marcin Kapela
Przed Sądem Rejonowym w Lęborku zapadł wyrok w rozprawie byłych policjantów lęborskiej "drogówki" oskarżonych o przyjmowanie łapówek. Waldemar P. został skazany karą łączną na 3,5 roku więzienia, Tomasz N. na 3 lata i Wojciech N. na 2 lata i 5 miesięcy. Wyrok jest nieprawomocny. Oskarżonym przysługuje odwołanie od niego do Sądu Apelacyjnego w Słupsku.

Przed Sądem Rejonowym w Lęborku zapadł dziś wyrok w rozprawie byłych policjantów lęborskiej "drogówki" oskarżonych o przyjmowanie łapówek. Na ogłoszeniu wyroku stawił się Wojciech N. z obrońcą.

Łącząc jednostkowe kary 1 roku, 2 lat i 6 miesięcy oraz 2 lat sąd skazał Waldemara P. ma karę łączną 3 lat 6 miesięcy pozbawienia wolności. Na poczet kary sąd zaliczył zatrzymanie i tymczasowe aresztowanie od 16 maja 2016 r. do 21 lipca 2016 r. Sąd orzekł także przepadek na rzecz Skarbu Państwa równowartości korzyści majątkowej osiągniętej z popełnionych przez niego przestępstw w ½ części, tj. 9321,37 zł.

Tomasza N. sąd, łącząc kary jednostkowe 2 lat oraz 1 rok i 8 miesięcy, skazał na 3 lat pozbawienia wolności. Na poczet kary sąd zaliczył zatrzymanie i tymczasowe aresztowanie od 16 maja 2016 r. do 21 lipca 2016 r. Sąd zasądził także przepadek na rzecz Skarbu Państwa równowartości korzyści majątkowej osiągniętej z popełnionych przez niego przestępstw w ½ części, tj. 7591, 37 zł.

Wojciechowi N. sąd wymierzył kary jednostkowe 1 roku, 1 roku i 6 miesięcy oraz 1 roku, a łącząc kary wymierzył 2 lat i 5 miesięcy pozbawienia wolności. Zasądzony został także przepadek na rzecz Skarbu Państwa równowartości korzyści majątkowej osiągniętej z popełnionych przez niego przestępstw w ½ części, tj. 2230 zł. Na poczet kary sąd zaliczył zatrzymanie i tymczasowe aresztowanie od 16 maja 2016 r. do 21 lipca 2016 r.

Wszyscy zostali zwolnieni z zapłaty na rzecz Skarbu Państwa kosztów sądowych. Wyrok jest nieprawomocny. Oskarżonym przysługuje odwołanie od niego do Sądu Apelacyjnego w Słupsku.

ZAPLANOWALI DODATKOWO ZAROBIĆ
Procederu policjanci dopuścili się w 2015 r. Zatrzymani zostali 16 maja 2016 r. i tymczasowo aresztowani do 21 lipca 2016 r. Proces ruszył 19 września 2018 r. W większości zarzucanych czynów przyznali się do ich popełnienia. Ci, którzy mieli obowiązek dokonywać kontroli drogowych, wykrywać, ujawniać wykroczenia drogowe, nakładać na ich sprawców grzywny w postaci mandatów karnych, nakładać punkty karne, a w razie potrzeby zatrzymywać prawo jazdy, sprzeniewierzyli się tym obowiązkom. I zrobili to w sposób zaplanowany, a nie przypadkowy, w krótkich odstępach czasu.

- Jak nie przyjąć z góry powziętego zamiaru oskarżonych, skoro czasami nawet sami występowali z propozycją pomocy kierującym pytając „pomóc ci coś chłopie?”

- podkreśliła uzasadniając wyrok sędzia Iwona Wańczycka.

Choć funkcjonariusz może nałożyć grzywnę, gdy sprawcę wykroczenia schwytano na gorącym uczynku lub bezpośrednio po nim, to oskarżeni nie zatrzymywali kierujących pojazdami od razu, po ujawnieniu pierwszego wykroczenia, tylko dalej jechali za nimi przez kilka lub kilkanaście minut rejestrując kolejne wykroczenia.

Po zatrzymaniu kierujących i wytłumaczeniu, jaka grozi wysokość kary, ustalali ich warunki zawodowe i rodzinne. W tym przypadku część kierujących prosiła od razu o pomoc w obniżeniu mandatu. Część próbowała skłonić funkcjonariuszy do naruszenia przepisów udzielając im korzyści majątkowych. Zdaniem sądu można wręcz mówić o takim samym modelu działania oskarżonych policjantów w większości przypadków.

- To było zadanie pytania, czy jest panu potrzebne prawo jazdy, czy mamy panu coś pomóc, po czym podczas rozmowy policjanci tłumaczyli, jaką mają stresującą pracę, że biorą na siebie problemy innych osób, a potem nie mogą spać.

SPECYFICZNE, BO ZA PIENIĄDZE, POCZUCIE EMPATII
Oskarżeni tłumaczyli się chęcią udzielenia pomocy kierowcom naruszającym przepisy.

- Wiedzieli, że źle postąpili, ale powoływali się na pewnego rodzaju empatię, chęć pomocy innym kierującym. Ciężko mówić o jakiejś empatii, pomocy, skoro oskarżeni nie robili tego za darmo. Za tę pomoc kierujący im płacili

- powiedziała sędzia Iwona Wańczycka.

Na tej niby bezinteresownej pomocy podyktowanej potrzebą serca czy chwili uczynili sobie stałe źródło dochodu. I tak Waldemar P. przyjął od wielu osób łączną kwotę 15 860 zł, 500 euro i 50 franków szwajcarskich. Tomasz N. przyjął 3300 zł, 400 euro i 50 franków szwajcarskich. Wojciech N. przyjął 3460 zł, 100 euro.

A co, jeśli kierujący nie miał przy sobie gotówki?

- Wówczas oskarżeni instruowali, gdzie taka osoba ma jechać, do jakiego bankomatu i gdzie ma później funkcjonariuszom policji te pieniądze przywieźć.

ALE TO NIE DLA SIEBIE
W przeważającej liczbie zdarzeń oskarżeni posługiwali się argumentem, że jest ktoś, kto jest w stanie usunąć część nagrań. Nie był to przypadek ani historyjka wymyślona na poczekaniu.

- Ale żeby nie było tak prosto i łatwo oskarżeni wskazywali, że ta osoba nie robi tego za darmo i w zależności od dnia, być może sytuacji kierującego, oskarżeni podawali różne kwoty – 200, 300, 400 i więcej złotych w zamian za usunięcie części nagrań

- powiedziała sędzia Iwona Wańczycka.

Dobrodusznie wskazywali, że dla siebie nic nie chcą. Robią to dlatego, że widzą, iż kierujący to "swój chłop" a nie szarżująca młodzież. A tak naprawdę te pieniądze dzielili między siebie.

W WIĘKSZOŚCI PRZYZNALI SIĘ
Wyjaśnienia oskarżonych, przesłuchania świadków, nagrania zdarzeń, notatki, notatniki służbowe dały przekonywający materiał dowodowy, z którego sąd wyciągnął jednoznaczne wnioski.

- W zasadzie ten rzeczowy i osobowy materiał dowodowy nie był kwestionowany przez strony

- zaznaczyła w uzasadnieniu sędzia prowadząca rozprawę.

Oskarżeni od początku współpracowali z organami ścigania i składali szczegółowe wyjaśnienia w postępowaniu przygotowawczym. Waldemar P. na rozprawie przyznał się do popełnienia czynów korupcyjnych. Twierdził, że wspólnie z kolegami działali pod jakąś presją, która była spowodowana naciskiem przełożonych.

Wojciech N. przyznał się na rozprawie do popełnienia zarzutów. Poza dwoma - przyjęcia korzyści majątkowej od Tadeusza C. i nieprawidłowego postępowania mandatowego polegającego na połączeniu wykroczeń i wystawienia jednego mandatu opiewającego na 500 zł, jednak nie chciał składać wyjaśnień.

- To nie było zgodne z prawdą a tym bardziej z obowiązującymi przepisami prawa

- oceniła sędzia.

Tomasz N. przyznał się do przyjmowania korzyści majątkowej. Jeśli chodzi o czyny przekroczenia uprawnień, to przyznał się do wszystkich za wyjątkiem niektórych, gdzie chodziło o kilkukrotnie przekraczanie prędkości przez kierujących, gdzie został nałożony mandat 500 zł, a powinien być 1000 zł i 30 punktów.

- Twierdził, że takie postępowanie jest niewłaściwe, nieprawidłowe, gdyż przekroczenie prędkości w kilku prędkościach jest traktowane jako jeden czyn i jest traktowane jako jeden mandat za najwyższe przekroczenie i w tych pięciu przypadkach właśnie zostało zrobione, co nie było zgodne z prawdą.

WYSOKI STOPIEŃ SZKODLIWOŚCI SPOŁECZNEJ
Stopień społecznej szkodliwości czynów popełnionych przez oskarżonych sąd ocenił jako wysoki. Zostało naruszone zaufanie do instytucji publicznych.

- Na szczególne potępienie zasługuje motywacja oskarżonych, którzy działali z chęci uzyskania dodatkowych korzyści majątkowych. Nie tylko przyjmowali korzyści majątkowe, ale czasami sami jej dla siebie żądali wymyślając historyjkę o osobie, która może usunąć nagrania z dysku a która bierze za to pieniądze.

Sąd nie dopatrzył się przypadków czy okoliczności, które mogłyby wyłączyć czy chociaż umniejszyć winę. Sąd nie miał też wątpliwości, że każdy miał zdolność rozpoznania obowiązujących norm i pełną świadomość, co do zachowań zakazanych.

- Ich czyny podważały zaufanie obywateli do organów państwa.

Oskarżeni emocjonalnie powoływali się na swoją sytuację zawodową i rodzinną, posiadanie żon i dzieci. I chociaż sąd wziął to pod uwagę, to wyroki są takie a nie inne.

- Rodziny, żony, dzieci, praca były również w chwili popełnienia przez oskarżonych czynów zabronionych. Musieli przewidywać, że mogą ich spotkać daleko idące konsekwencje.(...) Zamiast stać na straży porządku prawnego a sami ten porządek łamali.

Oskarżeni dotychczas byli niekarni i mieli nienaganny przebieg służby. Tomaszowi N. mogła zostać orzeczona kara od 2 lat do 3 lat i 8 miesięcy pozbawienia wolności, Waldemarowi P. od 2 lat i 6 miesięcy do 5 lat i 6 miesięcy a Wojciechowi N. od 1,5 roku do 3 lat i 6 miesięcy.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wielki Piątek u Ewangelików. Opowiada bp Marcin Hintz

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na lebork.naszemiasto.pl Nasze Miasto