- Jeszcze niedawno, gdy cegielni Dawia z braku gliny groziło zamknięcie, bałem się o los mojej rodziny - mówi 38-letni Piotr Polok, który pracuje w zakładzie prawie od 15 lat. - Podobnie jak moich dwudziestu czterech kolegów. Byliśmy zdesperowani, gotowi walczyć o utrzymanie firmy.
Glina z porozumienia
Dostęp do pokładów gliny, leżących tuż obok cegielni, blokowało kilka ogródków działkowych. W roli mediatora pomiędzy właścicielem Dawi a działkowcami wystąpiły władze miasta. Doszło do porozumienia. Stanęło na tym, że właściciel cegielni zapłaci użytkownikom ogródków odszkodowania za drzewka, krzewy i altanki, a oni opuszczą je do jesieni.
Przed Dawią otworzyła się perspektywa eksploatacji tego surowca przez co najmniej 20 lat.
- Odetchnęliśmy z ulgą - podkreślają Zbigniew Mięciuk i Piotr Rakowski, obaj z 14-letnim stażem pracy w Dawi. Dłużej od nich jest tu tylko Maria Bielecka - od 17 lat, tj. od początku. Pozostali mają za sobą po kilka lat pracy. W ciągu tego czasu odszedł tylko jeden pracownik. Wybrał jazdę tirem za granicami.
Z manufaktury w automatykę
Cegielnia Dawia należy do najstarszych produkcyjnych zakładów pracy w mieście. Kiedy przekształcano Słupskie Przedsiębiorstwo Ceramiki Budowlanej, starą cegielnię na 5 lat wydzierżawił Stanisław Dawidziuk. Po 3 latach kupił ją. W 1989 r. do spółki przystąpił syn Mirosław, biolog z wykształcenia.
- Większość prac wykonywano siłą rąk, trzeba było pchać wózki, ręcznie ładować i rozładowywać piec - wspomina Mirosław Dawidziuk. - Suszenie było naturalne, na słońcu, więc cegielnia funkcjonowała od wiosny do jesieni. Prawdziwa manufaktura. Ojciec, po 35 latach pracy w ceramice, odszedł na emeryturę na początku lat 90. Zostałem na schedzie. No i sprawdziło się powiedzenie ceramików: kto wdepnął w glinę, trudno mu się z niej wydostać.
W 1993 r. powstaje sztuczna suszarnia cegły i produkcja wydłuża się na cały rok. Zmontowana zostaje zakupiona w Niemczech linia technologiczna i nieco później prasa do cegły. Duże sztuki odbiera automat, małe trzeba ręcznie. Proces wypalania cegły, od chwili włożenia do wywiezienia, trwa 7 dni.
W oczekiwaniu na surowiec
Z perspektywy cegielni dobrze widać, jak rozwija się budownictwo, gdzie rośnie, gdzie kuleje. Najwięcej cegły bierze Trójmiasto. Lębork mniej, choć odbiorców tu i w Łebie nie brakuje, przede wszystkim indywidualnych. W budownictwie wielorodzinnym wyjątkiem jest lęborska Spółdzielni Mieszkaniowej Perspektywa, stały klient Dawi.
- Problemów ze zbytem nie mamy, byle był surowiec - podkreśla Dawidziuk. - Do jesieni i do pokładów po ogródkach to jednak kilka miesięcy. Peryferie miasta mają złoża gliny. By nie było przestoju, staram się o dzierżawę peryferyjnych skarp pod jej wydobycie. Czekam i czekam na podpisanie umowy. Przypuszczam, że wszystko jest na dobrej drodze.
- Z przychylnością zaakceptowałem tę sprawę - kwituje burmistrz Witold Namyślak. - Umowę podpiszemy na początku lipca.
Strefa Biznesu: Zwolnienia grupowe w Polsce. Ekspert uspokaja
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?