Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Gimnazjaliści spóźnili się na finał konkursu z winy kierowcy. Kurator nie dał im drugiej szansy

R.Gębuś, K.Pisera
Uczniowie z powiatu lęborskiego, którzy z winy przewoźnika spóźnili się na wojewódzki finał Konkursu Języka Niemieckiego w Gdyni zostali odesłani z kwitkiem. Rodzice zamierzają złożyć skargę do rzecznika praw dziecka.

Sprawa dotyczy czterech gimnazjalistów z powiatu.Uczniowie dostali się do finału Konkursu Wojewódzkiego z Języka Niemieckiego, organizowanym w Zespole Szkół Katolickich im. Jana Pawła II w Gdyni. Stawką był tytuł finalisty, a dla najlepszych laureata. To ułatwiało dostanie się do szkoły średniej. Niestety, nawigacja poprowadził kierowcę nie pod tą szkołę co trzeba. W efekcie spóźnili się o kilkanaście minut i nie zostali wpuszczeni na salę. Kurator nie zezwolił również na start w podobnym finale, tyle że w Bydgoszczy. Strony obwiniają się wzajemnie o brak dobrej woli i zaniedbanie, a w tym wszystkim najbardziej poszkodowane są dzieci.

Czytaj również:Konkurs w PCE

- To był brak dobrej woli ze strony organizatorów - uważa Waldemar Walkusz, dyrektor Zespołu Szkół nr 3 w Lęborku. - Mogli dopuścić uczniów do konkursu, bo spóźnienie było niewielkie.
Organizatorzy twierdzą, że decydowało kuratorium. - Nie mogliśmy wpuścić uczniów na konkurs ani zorganizować im innej sali - tłumaczy Wojciech Cichosz, dyrektor gdyńskiego Zespołu Szkół Katolickich im. Jana Pawła II w Gdyni. - Możemy współczuć dzieciom, ale wypełniamy procedury kuratorium.

Czytaj również:Spotkanie u pani Ani

A te są sztywne - kierując się nimi, kurator pomorski nie zezwolił ani na "dogrywkę" finału w innym terminie, ani na udział uczniów w podobnym konkursie w Bydgoszczy, chociaż kuratorium województwa kujawsko- pomorskiego na to pozwoliło. Jakby tego było mało, uczniowie dowiedzieli się, że w Bydgoszczy też nie wystartują, będąc już... na miejscu. - W głowie się nie mieści, że kurator nie działa na rzecz dzieci! - denerwuje się Renata Chromczuk, matka jednej z finalistek konkursu. - W Bydgoszczy organizatorzy przygotowali dla naszych dzieci nawet osobną salę i komisję!

Czytaj również:Trzynastki naszej władzy

Rozgoryczenie dzieci i ich rodziców jest tym większe, że wcześniej otrzymali oni pismo z pomorskiego kuratorium: "(...) informuję, że nie widzę przeszkód w przystąpieniu uczniów do konkursu organizowanego przez innych kuratorów oświaty". - Dano im nadzieję, a potem ją odebrano. To okrutne - uważa pani Renata, która napisała w tej sprawie do rzecznika praw dziecka.

Czytaj również;Lekarz zostawił mu szkło w dłoni

- To interpretacja rodziców - ripostuje Iwona Michowska, koordynator konkursów w gdańskim Kuratorium Oświaty. - Kurator pomorski nie może zakazać ani nakazać startu w podobnych konkursach w innych województwach. Chodziło o wszelkie konkursy, a nie o III etap konkursu, który się zakończył.
Jego stawka była wysoka. Laureaci i finaliści otrzymują dodatkowe punkty na świadectwie, łatwiej im dostać się do szkoły średniej. - W konkursie rejonowym miałam wynik na poziomie 92 proc. Teraz nie jestem ani laureatką, ani nawet finalistką. Dwa lata przygotowywałam się do tego finału - martwi się Monika Balińska z Gimnazjum nr 1 w Lęborku.
Zdaniem pomorskich urzędników, porozumienie z innym kuratorium było jednak niemożliwe. - Gdy konkurs zakończono, cała procedura została wyczerpana - mówi Elżbieta Wasilenko, pomorski kurator oświaty. - Losowych przypadków regulamin nie uwzględnia.

Czytaj również:Nie przegłosowali budowy peronu w Mostach

W jej opinii, zawinili dyrektorzy szkół, źle organizując transport. Natomiast oni sami zwracają uwagę, że tego dnia do gdyńskiej placówki, gdzie prowadzono konkurs, nie można było się dodzwonić. - Telefony szkoły nie działały - mówi Maciej Barański, dyrektor Gimnazjum nr 1 w Lęborku. - Żałuję, że nikt nie zwrócił uwagi, że na sali nie ma uczniów z jednego powiatu.
Dyrektor zwraca uwagę, że informacja o uszkodzonym telefonie pojawiła się na stronie internetowej szkoły dopiero dwa dni po konkursie. - To nieprawda, że nie można się było z nami skontaktować, choć faktycznie telefon stacjonarny nie działał - mówi Cichosz. - Wystarczyło wysłać stosowną informację mailem.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Dlaczego chleb podrożał? Ile zapłacimy za bochenek?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na lebork.naszemiasto.pl Nasze Miasto