Team Lębork nie miał łatwego zadania przed środowym rewanżem, tym bardziej, że przystąpił do meczu bez pierwszego trenera Wojciecha Pięty, który musiał pauzować za czerwoną kartkę z meczu ligowego oraz Brazylijczyka Andre (dwie żółte kartki w pierwszym meczu półfinałowym). Z powodów osobistych zabrakło też kapitana i pierwszego bramkarza Dominika Czekirdy.
Tak więc za faworyta uchodzili goście, ale Team zapowiadał walkę o każdy centymetr parkietu i gospodarze z trenerem Tomaszem Gnibą długo realizowali ten plan.
Sygnał do odrabiania strat dał po kwadransie Michał Choszcz, który sfinalizował zespołową akcję. W 18 minucie Brazylijczyk Lukas Bonifacio strzałem między nogami kadrowiczów Patryka Hołego i bramkarza Łukasza Błaszczyka podwyższył na 2:0. Już taki wynik dawał gospodarzom grę w finale, ale w 20 minucie po akcji Mateusza Madziąga na 3:0 podwyższył Krzysztof Witkowski.
Kiedy w 27 minucie po kontrataku i podaniu Bonifacio na 4:0 podwyższył Eric Tabares wydawało się, że gospodarze mogą być pewni gry w finale, co byłoby największym, obok awansu do ekstraklasy, sukcesem w historii klubu.
Przy tak niekorzystnym wyniku goście od 32 minuty zaczęli wycofywać bramkarza. I to przyniosło im dobry skutek. W 35 minucie trafił Adrian Skrzypek, a w 38 minucie Skrzypek podał przed bramkę do Mateusza Kosteckiego. Wynik 4:2 wciąż dawał awans gospodarzom. Jednak jeszcze w tej samej minucie, po bardzo podobnym rozegraniu piłki w przewadze w ataku, Skrzypek znów zagrywał przed bramkę, a Mateusz Madziąg nieszczęśliwie przeciął piłkę tak, że wpadła do bramki Team. W 39 minucie goście wyszli z kontrą, Skrzypek zagrał do Kosteckiego i mecz zakończył się remisem 4:4, co oznaczało, że w finale zagra Red Dragons.
Łukasz Frajtag, trener Red Dragons Pniewy, powiedział po meczu:
- Wiedzieliśmy, że mamy przewagę, zaliczkę dwóch bramek i to może uśpiło nas mimo, że przed meczem założyliśmy sobie, że zagramy normalnie. Brakowało agresywności w obronie. Sześciu naszych zawodników miało po żółtej kartce na koncie i ustaliliśmy sobie, że za wszelką cenę gramy w taki sposób, żeby nikt w razie awansu nie pauzował w finale. Dostał chyba tylko jeden, więc powiedzmy, że cel został zrealizowany. Druga połowa to już inny obraz gry. Poukładaliśmy, co trzeba w ataku pozycyjnym. Dość szybko wycofaliśmy bramkarza i to przyniosło efekt. Cierpliwość, konsekwencja. Jesteśmy już na tyle doświadczoną drużyną, że szanujemy piłkę i potrafimy wykorzystać ten czas. Nie ma gorących głów i to było widać na boisku. Szacunek dla moich zawodników, bo ja mogę sobie z ławki krzyczeć i mówić, żeby grali spokojnie, ale oni na boisku pokazali charakter i wyciągnęli ten bardzo trudny wynik, bo z 0-4 na 4-4 to rzadko się zdarza. Myślę, że zaważyło nasze większe doświadczenie, choć gospodarz dobrze czuł się we własnych ścianach. Nie stworzyli mnóstwa sytuacji i z tych celnych strzałów prawie wszystko wpadło. My biliśmy głową w mur i nie potrafiliśmy stworzyć klarownych sytuacji. Szybkie wycofanie bramkarza przyniosło efekt.
- Szkoda tak ciężkiego remisu i odpadnięcia z pucharu w półfinale
- powiedział po meczu Vitaliy Kolesnik, kapitan Team.
- Zabrakło sił, ale w takim meczu trzeba było dać 120 procent, żeby dograć ten mecz do końca i utrzymać zwycięstwo. Mieliśmy 4:0 i wszystko pod kontrolą nawet do tej 34 minuty, a potem nagle wszystko się posypało. Może mogliśmy to trochę inaczej ustawić, trochę inaczej przesuwać. Straciliśmy takie bramki, że nawet ciężko je wytłumaczyć. Cały mecz graliśmy mega dobrze, a tu nagle wycofany bramkarz i posypało się. Widzieliśmy ich mecz z Clearexem i trener uczulał nas, jak oni grają, jak z 0-3 wyszli na 3-3.
Łukasz Błaszczyk, reprezentacyjny bramkarz, podsumował mecz:
- To był bardzo trudny mecz. Pierwsza połowa pod dyktando drużyny z Lęborka. My spaliśmy. Muszę przyznać, że tak słabo grającego zespołu motywacyjnie, co jest wręcz kuriozalne w tak ważnym meczu, to już dawno nie widziałem. W drugiej połowie nasze doświadczenie i bardzo dobre przygotowanie taktyczne w grze z wycofanym bramkarzem wzięło górę. Ja byłem zwolennikiem, żeby wycofać jeszcze wcześniej, ale to trener decyduje. Brawo dla drużyny z Lęborka, bo pokazali kawał dobrego, futsalowego widowiska.
Zapytany, kogo wyróżniłby wśród gospodarzy, odpowiedział:
- Myślę, że bramkarz bardzo dobrze wybronił 2-3 sytuacje w całym meczu. Może nie były decydujące, ale dawały pewność drużynie, że są w stanie wygrać ten mecz.
Półfinały Pucharu Polski. Wyniki meczów rewanżowych:
LSSS Team Lębork - Red Dragons Pniewy 4:4 (3:0)
Bramki: 1:0 Michał Choszcz (15), 2:0 Lucas Bonifacio (18), 3:0 Krzysztof Witkowski (20), 4:0 Eric Tabares (27), 4:1 Adrian Skrzypek (35), 4:2 Mateusz Kostecki 2 (38), 4:3 Mateusz Madziąg (38-samobójcza) , 4:4 Kostecki (39)
Team: Rafał Łapigrowski - Kolesnik (kapitan), Madziąg, Tabares, Bonifacio. Rezerwowi: Zelma (bramkarz), Depta, Klawikowski, Michał Choszcz, Gniba, Piotr Łapigrowski, Narewski, Witkowski. Trener Tomasz Gniba
Red Dragons: Błaszczyk – Hoły, Kostecki, Skrzypek, Stankowiak. Rezerwowi: R. Roj (bramkarz), Gładyszewski, Kubiak, Nukri, Błaszyk, Miałkas. Trener Łukasz Frajtag
Żółte kartki: Klawikowski (6, Team) - Tchumburidze (34), Błaszyk (39)(obaj Red Dragons)
Sędziowie: Dominik Cipiński (Skierniewice), Marcin Gutowski (Łódź), Kamil Grzębowski (Chojnice), Łukasz Kofluk (sędzia czasowy, Gdańsk)
Pierwszy mecz: 6:4 (2:1) dla Red Dragons - awans: Red Dragons.
Clearex Chorzów - Piast Gliwice 3:6 (0:2)
Bramki: Brocki (22), Wędzony (24), Seget (34) - Franz (6), Rabiej 2 (9, 38), Ixemad (34), Dasaiev 2 (35, 36)
Pierwszy mecz: 4:1 dla Piasta - awans: Piast.
Wspaniałe show Harlem Globetrotters w Tauron Arenie Kraków
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?