- Zamknęliśmy ten etap poszukiwania inwestora - stwierdził Grad.
- Zachowanie ministra jest nie tylko skandaliczne, ale przede wszystkim nieetyczne w stosunku do tysięcy stoczniowców, którzy stracili miejsca pracy - podkreśla Andrzej Jaworski, pomorski poseł PiS.
Stoczniowcy wczoraj już raczej nie czekali na to, co powie minister. Od kilku dni przeczuwali, że Katarczycy stoczni nie kupią.
- Mój scenariusz się potwierdził, ale mimo to jestem załamany tym, co usłyszałem - mówi Jan Gumiński, przewodniczący Wolnego Związku Zawodowego Pracowników Gospodarki Morskiej w Stoczni Gdynia. - Spodziewam się upadłości obu stoczni.
Minister Grad zapewnia jednak, że nadal chce stocznie sprzedać.
- Wnioskujemy do Komisji Europejskiej o przedłużenie terminu na ogłoszenie kolejnego przetargu. Będą mogły w nich wziąć udział także fundusze z Kataru - oznajmił.
Asekuracyjnie pismo do Brukseli w tej sprawie zostało wysłane już w ubiegłym tygodniu. KE ma się z nim wnikliwie zapoznać, jej przedstawiciele nie komentują jednak, czy zgoda zostanie wydana.
A jest ona konieczna, aby przeprowadzić kolejny przetarg w celu znalezienia inwestora lub inwestorów. Jeśli Bruksela się nie zgodzi, stocznie zostaną postawione w stan upadłości, a ich majątek przejmie syndyk.
- Mówienie o wystąpieniu o zgodę Brukseli na kolejne przetargi ma na celu tylko przedłużanie agonii stoczni o kilka miesięcy. Przecież to potrwa kilka miesięcy. Mam wrażenie, że rząd wiedział od początku, jaka jest sytuacja. Jest to porażka ministra i premiera - dodaje Gumiński.
Według Gumińskiego, w stoczni nic się nie dzieje od wielu tygodni.
- Jeśli potrwa to jeszcze kilka miesięcy, nie będzie co sprzedawać, chyba że działki pod budowę - ostrzega.
Stoczniowcy zapowiadają podjęcie protestów. Planują manifestacje i pikiety w Warszawie. Do konkretnych ustaleń między organizacjami związkowymi dojdzie w środę. W gdyńskim zakładzie 2 września odbędzie się wtedy spotkanie związkowców, na którym poinformują o swoich dalszych działaniach. Do ewentualnych protestów przyłączą się pracownicy z wielu zakładów kooperujących z polskimi stoczniami. Dla przemysłu stoczniowego i kooperantów pracuje w Polsce około 60 tys. ludzi.
Poparcie dla protestów zapowiedział już zarząd regionu pomorskiego Solidarności.
- Rząd musi się teraz spodziewać protestów na skalę adekwatną do swoich poczynań. Stoczniowcy mają już dość - twierdzi Krzysztof Dośla, przewodniczący zarządu regionu gdańskiego NSZZ Solidarność. - Czeka nas ogromna katastrofa. Stracimy cały przemysł stoczniowy. Skoro wszystko się wali, to niech wszyscy wiedzą, że przemysł stoczniowy ginie - dodaje.
Kupili, ale nigdy nie zapłacili
W maju większość majątku stoczni w Gdyni i Szczecinie kupił fundusz Stichting Particulier Fonds Greenrights.
Złożył najwyższą ofertę w przetargu zorganizowanym w ramach postępowania kompensacyjnego w stoczniach. 381 mln zł miał wpłacić w lipcu. Pieniądze jednak nie wpłynęły. SPFG poprosił o dodatkowy termin. Powodem zwłoki miał być list wysłany do katarskiego inwestora przez Szczecińskie Stowarzyszenie Obrony Stoczni, które twierdziło, że stocznia w Szczecinie w latach 2003-2009 była działającą na wielką skalę pralnią brudnych pieniędzy.
W kolejnym terminie do 17 sierpnia pieniądze ponownie nie wpłynęły. Resort skarbu poinformował wtedy, że zainteresowany przejęciem stoczni jest rządowy katarski fundusz Qatar Investment Authority.
Medialna gra
Andrzej Jaworski, poseł Prawa i Sprawiedliwości
Minister Grad, zamiast prowadzić kolejną grę medialną, powinien z samego rana poinformować opinię społeczną, że nikt za stocznie w Gdyni i Szczecinie nie zapłaci.
W tych zmarnowanych godzinach powinny rozpocząć się prace nad zmianą ustawy kompensacyjnej idącej w kierunku jak najszybszego uruchomienia produkcji stoczniowej.
Upadłość może trwać lata, ale nie oznacza końca
Rozmowa z Aleksandrem Skrzypińskim, radcą prawnym w Kancelarii Prawniczej Seneka
Kiedy mogłaby ruszyć sprzedaż majątku stoczni w Gdyni i Szczecinie, w razie ogłoszenia ich upadłości?
Zadaniem syndyka jest sprzedać je jak najszybciej. Zanim jednak syndyk zostałby powołany, najpierw musiałby zostać wyznaczony tymczasowy nadzorca.
Jego zadaniem byłoby sporządzenie sprawozdania dla sędziego komisarza i planu upadłości, prognozującego czas i koszt postępowania. Na jego podstawie, pod warunkiem, że majątek wystarczyłby na zaspokojenie wierzycieli, sąd decyduje o ogłoszeniu upadłości i powołaniu syndyka.
Procedurę ułatwiałby fakt, iż majątek został już wcześniej zinwentaryzowany i wyceniony?
Może to przyspieszyć działania syndyka. Majątek obu stoczni jest jednak tak duży, że jego sprzedaż mogłaby potrwać latami. Przykładem jest Mostostal Gdańsk. Jego upadłość trwa od kilku lat.
Grozi to degradacją stoczniowego majątku?
Zadanie jego zabezpieczenia i zapobieżenie degradacji należy do syndyka. Rozwiązanie w postaci upadłości z możliwością układu jest raczej niemożliwe.
Upadłość przez likwidację niekoniecznie jednak musi oznaczać koniec stoczni. Syndyk może sprzedać majątek stoczni w całości, ale i w częściach, co także może zapewnić kontynuację produkcji stoczniowej. Pamiętajmy jednak, że wciąż zapowiadane jest przeprowadzenie kolejnego przetargu dla potencjalnych inwestorów.
Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?